Pierwszą automatyczną bramę Andrzej Wiśniowski zaprojektował sam i własnoręcznie skonstruował w zaciszu domowego garażu. Potem powstawały kolejne. Do jednej z nich wykorzystał... silniczek wycieraczek z "malucha". To wprost idealny przykład "garażowego biznesu" - podobnie zaczynali choćby Steve Jobs czy Walt Disney, a na krajowym podwórku - twórcy Grupy Atlas. Pokazali, że aby osiągnąć sukces, nie trzeba nowoczesnych pracowni czy laboratoriów. Wystarczy przydomowy garaż lub komórka, pomysł, pracowitość i konsekwencja.
- Zaczynał skromnie, bo w przydomowym garażu. Miał kontynuować rodzinną tradycję i hodować... ogórki.
- Wbrew oczekiwaniom bliskich zrezygnował z tej profesji. Uznając ją za mało dochodową, postanowił zająć się bramami.
- Dziś Andrzej Wiśniowski, właściciel firmy będącej światowym potentatem na rynku bram i ogrodzeń, zatrudnia blisko 1,8 tys. osób, a jego produkty są sprzedawane w niemal wszystkich krajach Europy. Podobnych historii jest więcej.
Wybór branży, jak to w przypadku większości firm bywa, również u Wiśniowskiego zrodził się z potrzeby. Otóż, swojego czasu ojciec obecnie największego w kraju producenta bram garażowych, okien, drzwi i systemów ogrodzeniowych postawił trzy garaże. Zapragnął wówczas, by bramy do nich były automatyczne. Ponad 30 lat temu takich rozwiązań w Polsce nie było. Idea bramy otwieranej pilotem z samochodu zafascynowała Wiśniowskiego na tyle, że sam, na podstawie autorskiego projektu, wykonał prototyp automatycznej bramy.
KOMENTARZE (2)
Do artykułu: Znany polski biznesmen zdradza, jak zaczynał. Historia jak u Harleya-Davidsona