Rząd zmieni prawo, by z powodu drobnych błędów nie blokować przetargów wartych miliardy. Przykładów absurdów jest bez liku.
— Nie może dłużej być tak, że z powodu drobnych błędów administracja drogowa musi odrzucać najniższe oferty i wybierać droższe o kilkadziesiąt, a nawet kilkaset milionów złotych — podkreśla Cezary Grabarczyk, minister infrastruktury.
Dlatego jego resort, we współpracy z Ministerstwem Gospodarki i Urzędem Zamówień Publicznych, przygotował nowelizację prawa zamówień publicznych, która pozwoli na poprawianie drobnych uchybień w trakcie przetargu. Wczoraj projekt trafił pod brady Komitetu Rady Ministrów.
Coraz więcej ofert na budowę dróg ląduje w koszu z błahych powodów. Jednym z najnowszych przykładów jest budowa wrocławskiej obwodnicy. Trasę podzielono na kilka odcinków, ale budowa żadnego nie może ruszyć z powodu protestów firm. Najwięcej emocji budzi konkurs na most na rzece Rzędzinie.
— Przetarg został oprotestowany, bo w najtańszej ofercie pojawiła się pomyłka dotycząca obudów lamp. Wartość pomyłki to zaledwie 47 zł. Trzeba zmienić prawo, bo w ten sposób nigdy nie zbudujemy dróg — mówi Andrzej Maciejewski, rzecznik Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad.
W rezultacie drobnej pomyłki najtańsza oferta firm Strabag i Dywidag (za blisko 450 mln zł) została odrzucona i inwestor musiał wybrać droższą o ponad 100 mln zł propozycję Mostostalu Warszawa i Acciony. Ale i ona została oprotestowana. Trzecia w kolejce jest oferta firmy Skanska — droższa prawie o 300 mln zł od propozycji Strabaga i Dywidaga.
— Prawo zamówień publicznych musi być zmienione. Liczby lamp nie powinno się wpisywać do specyfikacji przetargowej. Po podpisaniu umowy inżynier kontraktu może przecież zdecydować, ile lamp jest koniecznych — podkreśla Wojciech Malusi, prezes Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Drogownictwa.
Podobnymi przykładami sypie jak z rękawa.
— Właśnie otrzymałem informację o odrzuceniu najtańszej oferty, bo zamawiający wyliczał potrzebne materiały w odcinkach, a sekretarka, przepisując dokumentację, pomyliła się i zamiast odcinek wpisała sztuka — dodaje Wojciech Malusi.
Kolejny przykład dotyczy mocy... piły mechanicznej.
— Przy kontrakcie na budowę drogi trzeba było wyciąć drzewa, więc zamawiający wymagał od wykonawcy posiadania sprzętu, m.in. piły o mocy 2,8 kW, a firma, która złożyła najniższą ofertę, miała piłę o mocy 2,5 kW — mówi Wojciech Malusi.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Rząd obiecuje likwidację absurdów na polskich drogach