Do Euro 2012 coraz bliżej, ale odpowiednia dla takiej imprezy infrastruktura coraz bardziej się oddala.
Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad opublikowała właśnie tzw. specyfikację pięciu przetargów na ponad 90-kilometrowy odcinek autostrady A2 ze Strykowa pod Łodzią do podwarszawskiej Konotopy oraz liczący 47 kilometrów odcinek A4 Jarosław-Korczowa. W ciągu dwóch miesięcy rząd ma również ogłosić przetarg na 67-kilometrowy odcinek A4 z Tarnowa do Rzeszowa.
W gotowej specyfikacji pojawiły się zapisy mocno zastanawiające. Firma, która wygra przetarg, ma "zapewnić przejezdność na czas trwania finałowego turnieju mistrzostw Europy w piłce nożnej UEFA Euro 2012". A to znaczy, jak tłumaczy Artur Mrugasiewicz z biura prasowego GDDKiA, że samochody będą mogły jeździć po dwóch oznakowanych pasach asfaltu, mimo że może nie być przy nich przewidzianych w projekcie obiektów, np. parkingów czy wiaduktów. Rzecznik zapewnia, że okrojony wariant autostradowy to tylko format awaryjny. Jego zdaniem rząd zdąży na czas z prawdziwymi autostradami.
Mniej optymistycznie na sprawę spoglądają firmy budowlane. - My też wierzymy w cuda, jednak wybudowanie tras na Euro jest coraz mniej realne - mówi "Dziennikowi" Dariusz Słotwiński, dyrektor ds. rozwoju w Strabag Polska. Koncern złoży oferty na budowę wszystkich planowanych odcinków, ale zastrzega, że musi wyjaśnić, czy pod pojęciem „przejezdności drogi” nie kryje się jakaś pułapka.
Jeszcze bardziej krytycznie o tym projekcie wypowiada się Wojciech Malusi, szef Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Drogownictwa. - To będzie kompromitacja. Najpierw rząd zapewniał, że drogi powstaną na Euro 2012, a teraz mówi, że będą jakieś przejezdne trasy. Nie zdziwię się, jeżeli za chwilę oświadczy, że nawet tych dróg nie będzie - złowróży Malusi.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Kompromitacja zamiast autostrad?