XVI Europejski Kongres Gospodarczy

Transform today, change tomorrow. Transformacja dla przyszłości.

7-9 MAJA 2024 • MIĘDZYNARODOWE CENTRUM KONGRESOWE W KATOWICACH

  • 18 dni
  • 21 godz
  • 12 min
  • 31 sek

Czy i jakie zyski przynosi spalarnia w Poznaniu? Umowa jawna, ale... bez szczegółów

  • Piotr Toborek
  • Opublikowano: 18 lipca 2018 - 18:00 | Zaktualizowano: 18 lipca 2018 - 20:04
Naczelny Sąd Administracyjny nakazał udostępnić umowę podpisaną między miastem Poznań i firmą Suez a dotyczącą warunków działania spalarni odpadów. Społecznicy, którzy wygrali sprawę ciągle nie mogą jednak poznać wszystkich szczegółów umowy.  

  • Spalarnia odpadów w Poznaniu powstała w formule PPP, w sumie kosztowała ponad 1 mld złotych, ale biorąc pod uwagę wszelkie koszty (np. budowa dróg, koszty działki) mówi się nawet o 3 mld.
  • Wątpliwości, protestów, problemów wokół poznańskiej instalacji nie brakowało od początku.
  • Po długich staraniach lokalnym społecznikom udało się zmusić władze miasta do ujawnienia umowy PPP. Ciągle jednak nie ujawniono jej wszystkich szczegółów.  

 - Obywatele mają prawo znać treść umowy skoro w inwestycji zaangażowane są środki publiczne - stwierdzili kilka miesięcy temu sędziowie NSA. Sąd zdecydował, że szczegóły umowy na budowę i funkcjonowanie spalarni odpadów w Poznaniu powinny być upublicznione.

NSA uznał, że nie można utajniać zapisów umowy na inwestycję w formule PPP. Wytknął także prezydentowi miasta, że nie ma prawa odmawiać dostępu do umowy posługując się na tajemnicę handlową.

 - Samorząd nie ma obowiązku chronić interesu przedsiębiorstwa. Nawet jeśli działają w ramach PPP - komentował wówczas sąd.

Czytaj też: Chcą kontroli NIK w spalarniach. Gdzie trafiają toksyczne popioły?

Stopa zwrotu wciąż niewiadomą

Sprawę wygrał poznański społecznik Lechosław Lerczak, działający w stowarzyszeniu Mój Poznań. Umowa właśnie została mu przekazana, ale nie wszystkie jej szczegóły ujawniono.

- Odebraliśmy umowę, ale jesteśmy niemile zaskoczeni, bo okazuje się, że bardzo ważna informacja, jaką jest stopa zwrotu z działania instalacji została zatajona. Jedyne podejrzenia jakie się może nasuwać jest takie, że ta stopa zwrotu jest bardzo wysoka – mówi Lerczak.

Jak tłumaczy, chęć zatajenia wysokich zysków może wynikać z faktu, że inwestycja była dotowana z funduszy unijnych i jej celem miała być efekt ekologiczny, a nie zysk.

- Kilka lat temu w Niemczech zapadł wyrok w podobnej sprawie, gdzie firma musiała zwracać pobrane pieniądze, właśnie dlatego, że instalacja miała wysokie zyski – mówi miejski aktywista.

Lerczak twierdzi, że został poinformowany przez poznańskie magistrat, który umowę udostępnił, że utajnienie części danych nastąpiło na prośbę firmy Suez.

Społecznik spytany przez nas o wnioski po udostępnieniu umowy tłumaczy:

- Na razie o nie trudno, bo powiem tylko, że załączniki do umowy liczą w sumie 8 tysięcy stron! Tak. Teraz rodzi się pytanie, czy którykolwiek z radnych głosujących w swoim czasie za podpisywania umów dotyczących spalani to przeczytał? Wystąpiliśmy z wnioskiem do prezydenta Jacka Jaśkowiaka o stworzenie grupki ekspertów, która temu szczegółowo się przyjrzy.

Szymon Osowski prezes Sieci Watchdog Polska, który zna sprawę mówi: - Dane o stopie zwrotu to być może najważniejsze informacje w tej umowie.

Przedstawiciel Sieci Watchdog zauważa też, że wyrok NSA wydawał się oczywisty. - Sąd zdecydował o ujawnieniu umowy i wyrok powinien być wykonany. Niestety, teraz nawet jeśli skarżący ponownie zwrócą się do sądu, miną pewnie kolejne miesiące, jak nie lata zanim zapadnie rozstrzygnięcie i umowa będzie w pełni jawna. A wydaje się oczywiste, że społeczeństwo powinno wiedzieć na co i ile wydaje się pieniędzy z naszych podatków- kontynuuje Osowski.

Lechosław Lerczak czuje się rozczarowany: - Umowę utajnił poprzedni prezydent Poznania, ale miałem nadzieję, że Jacek Jaśkowiak, który wywodzi się w Ruchów Miejskich takich problemów nie będzie robił. 

Magistrat: nie było mowy o udostępnianiu całej umowy

W odpowiedzi na nasze pytania Katarzyna Kruszka-Pytlik z Wydziału Gospodarki Komunalnej poznańskiego magistratu tłumaczy:

- Pan Lerczak podczas przeglądania dokumentacji postępowania w sprawie dostępu do pełnej treści Umowy PPP na spalarnię odpadów, w dniu 16 lipca otrzymał kopię stanowiska Suez Zielona Energia z którego wynika, iż dotychczasowa treść Umowy PPP zastrzeżona jako tajemnica przedsiębiorstwa w ramach niniejszego postępowania została przez Suez odtajniona za wyjątkiem wartości procentowej wewnętrznej stopy zwrotu Suez z tej inwestycji.

Jak dodaje przedstawicielka urzędu, miasto dokonało jednak ponownego rozpoznania sprawy w oparciu o wytyczne sądów. Jak tłumaczy wymagało to zbadania, czy informacje zastrzeżone przez Suez są tajemnicą przedsiębiorcy, czy informacje te są związane z działalnością Suez, czy znane są jedynie wąskiemu kręgowi osób, czy firma podjęła wobec nich wystarczające środki ochrony prawnej, a także czy posiadają określoną wartość gospodarczą dla Suez.

- Takiej ponownej weryfikacji dokonano i 17 lipca panu Lerczakowi została udostępniona umowa w pełnej wersji bez uwzględnienia jednego punktu zawierającego wartość wewnętrznej stopy zwrotu - dodaje Katarzyna Kruszka-Pytlik.

Miasto przekazało Lerczakowi decyzję odmowną wraz ze szczegółowym uzasadnieniem przygotowanym w oparciu o wytyczne sądów w tej sprawie.

- Podsumowując należy wskazać, że żaden sąd w tym postępowaniu nie nakazał udostępnić całej treści umowy PPP, gdyż nie rozstrzygał o tajemnicy przedsiębiorstwa w kontekście analizy konkretnych zapisów Umowy PPP. Zatem wszelkie twierdzenia jakoby sąd nakazał odtajnić i udostępnić panu Lerczakowi całą treść umowy PPP bez wyłączeń, nie wynikają  z dotychczasowych wyroków sądów w tej sprawie. Prezydent Miasta, jako organ został zobligowany do ponownego rozpatrzenia sprawy w wyniku, którego powinien ustalić, czy żądane przez wnioskodawcę informacje spełniają wymóg posiadania chociażby potencjalnej wartości gospodarczej dla przedsiębiorcy, co zostało przez  zrealizowane i czego następstwem jest wydana decyzja – tłumaczy przedstawicielka UM Poznań.

Ceny w spalarniach

Spalarnia w Poznaniu za tonę przyjmowanych odpadów pobiera 280 złotych. Dla porównania,  w instalacji w Bydgoszczy trzeba zapłacić 185 złotych.

- To świadczy o tym, że mamy chory system – komentuje Andrzej Bartoszkiewicz, ekspert od odpadów.  – Bo albo jedna strona zarabia nieuczciwie na mieszkańcach, albo druga oszczędza na procedurach ekologicznych. A pamiętajmy, że nie mówimy tu o wolnym rynku, bo samorządy podpisują wieloletnie zobowiązania na dostarczania odpadów do spalarni i muszą płacić tyle ile instalacja sobie zażąda, poza tym są zobligowane do działania zgodnie z wojewódzkimi planami gospodarki odpadami.  Weźmy także pod uwagę, że mówimy o inwestycji w partnerstwie publiczno-prywatnym, która bez udziału miasta nie dostałaby przecież unijnej dotacji - reasumuje.

Nie przegap najważniejszych wiadomościObserwuj nas w Google NewsObserwuj nas w Google News

Logowanie

Dla subskrybentów naszych usług (Strefa Premium, newslettery) oraz uczestników konferencji ogranizowanych przez Grupę PTWP

Nie pamiętasz hasła?

Nie masz jeszcze konta? Kliknij i zarejestruj się teraz!