Do stanu wzrostu efektywności energetycznej stosuje się klasyczne już powiedzenie - "jestem za, a nawet przeciw". Teoretycznie wszyscy chcą wzrostu efektywności energetycznej. W praktyce wielu ma wątpliwości.
- Każdy budujący lub kupujący jakiś obiekt wie, że będzie go eksploatował przez kilkanaście lub kilkadziesiąt lat. Dlatego liczy wszystkie koszty związane z jego kupnem i eksploatacją. W Polsce takie myślenie ciągle nie może się przebić - zauważa Marek Tobiacelli, dyrektor pionu efektywności energetycznej w Siemens. - Wszyscy o tym mówią i się z tym zgadzają, ale jak przychodzi do procesów inwestycyjnych lub modernizacyjnych - jest z tym różnie.
Różnica ta nie pozwala przyśpieszyć obniżania wskaźników zużycia tak bardzo, jak byłoby to możliwe. Koszty eksploatacyjne w przybliżeniu sięgają nawet 80 proc. kosztów życia obiektu łącznie z budową. Ale jeżeli przejdziemy do decyzji dotyczących procesów inwestycyjnych i zamówień publicznych, to większość koncentruje się tylko na koszcie samej inwestycji.
Zdaniem Tobiacellego, wynika to częściowo z tego, że zawsze znacznie łatwiej określić cenę inwestycji i parametry związane z inwestycją niż te powiązane z eksploatacją.
- W Polsce patrzymy na efektywność energetyczną oraz na długofalową politykę energetyczną inaczej niż w państwach bardziej rozwiniętych, czy nawet krajach, które do niedawna uchodziły za symbole energetycznego konserwatyzmu, jak Chiny czy Stany Zjednoczone. Tam również bardzo zmienia się podejście do energetyki - ocenia Maria Dreger, ekspert Rockwool Polska.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Efektywnie, czy raczej nie?