Dopłacicie albo nie dostaniecie mieszkań - grozi swoim klientom jeden z największych krakowskich deweloperów - Leopard. Przestraszeni płacą. Dla deweloperów nadszedł ciężki czas - popyt na mieszkania spada, a inwestorzy, zwłaszcza ci mniejsi, nie mają za co dokończyć rozpoczętych inwestycji.
- Najpierw były 2 tys., później 2,5, teraz są już 3 tys. za metr kwadratowy plus 10 tys. za miejsce postojowe. Zgodnie z pismem, które dostałem od Leoparda ostatnio, dopłata ma rosnąć aż do poziomu 4 tys. za metr - żali się jeden z klientów.
Leopard tłumaczy, że wysokość dopłat nie zależy od niego, ale od firmy Manchester Securities Corporation, u której zadłużył się w 2006 r. pod zastaw hipoteki. Amerykański fundusz wyłożył pieniądze na inwestycje. Teraz upomniał się o spłatę długu i właśnie na ten cel Leopard "pożycza" pieniądze od klientów.
- Liczymy na to, że w ciągu trzech lat zwrócimy naszym klientom pieniądze - mówi "Gazecie" Jacek Panikowski, prezes Leoparda. Tłumaczy, że rozmawia z Manchesterem o pomocy w finansowaniu dwóch kolejnych inwestycji, które w większości są już wyprzedane. Czy tych klientów też czekają dopłaty? - Nadal trwają rozmowy z inwestorami - ucina prezes.
W zapewnienia prezesa nie wierzą klienci. Boją się, że za kilka miesięcy zostaną z niczym. - Jeżeli nieruchomość przejdzie w ręce syndyka masy, będziemy ostatni w kolejce do odzyskania swoich mieszkań - obawiają się klienci z Kijowskiej. Deweloperowi "pożyczyło" już kilkadziesiąt osób.
Jak pisze "Gazeta" analitycy rynku nieruchomości oceniają, że jeżeli manewr z pożyczkami od klientów Leopardowi się powiedzie, z tego rozwiązania mogą skorzystać inni deweloperzy.
Popyt na mieszkania, który w okresie hossy znacznie przewyższał podaż, utrzymuje się na stosunkowo niskim poziomie. Liczba lokali oferowanych na rynku pierwotnym osiągnęła w II kwartale 2008 r. rekordową wielkość - ponad 16 tys. w Warszawie, ponad 7,5 tys. w Krakowie, 5,3 we Wrocławiu, 3,5 w Poznaniu oraz 2,5 w Gdańsku.
Jak pokazuje najnowszy raport ekspertów Knight Frank, w odpowiedzi na spadające tempo sprzedaży oraz ze względu na wyjątkowo dużą liczbę mieszkań oferowanych obecnie na rynku deweloperzy przesuwają terminy rozpoczęcia nowych inwestycji. - Rynek stał się rynkiem konsumenta - twierdzi Robert Borzym, analityk rynku Krakowskiego Serwisu Mieszkaniowego "Dominium.pl".
Niskie tempo sprzedaży oraz rosnąca podaż wywołują korektę cen tych mieszkań, których wartość została przeszacowana - pisze "Gazeta". W II kwartale bieżącego roku oprócz promocji w postaci wykończenia lokalu, bezpłatnego miejsca postojowego itp. deweloperzy byli skłonni do udzielania upustów cenowych. To nie wpływa korzystnie na kondycję finansową deweloperów, zwłaszcza tych mniejszych. - Co najmniej co czwarty deweloper upadnie lub wycofa się z branży - prognozuje Piotr Krochmal, rzeczoznawca majątkowy i analityk Instytutu Analiz Monitor Rynku Nieruchomości. - Nie będą to jednak bankructwa na skalę masową, bo część deweloperów ma jeszcze drugie "płuco", a ci najwięksi mają na tyle duże zaplecze finansowe wypracowane w ostatnich latach, że poradzą sobie z obecnym kryzysem w branży - uspokaja.