Barometr koniunktury gospodarczej, jakim jest sprzedaż cementu, wskazuje gorsze czasy. W I połowie tego roku ledwie drgnął.
Przedstawiciele branży podkreślają jednak, że jest nadzieja, że uda się poprawić słabszy rezultat pierwszego półrocza.
— Pierwsza połowa roku z reguły jest gorsza od drugiej. W tym roku najgorzej wypadł maj, bo miał jedynie 18 dni roboczych. Najlepsza koniunktura panuje latem i jesienią — wyjaśnia w dzienniku Andrzej Balcerek, przewodniczący Stowarzyszenia Producentów Cementu.
Faktem jest jednak, że na przykład w I połowie 2007 r. dynamika wzrostu sprzedaży cementu w porównaniu z I połową 2006 r. wyniosła aż 42 proc. Mimo to branża podtrzymuje prognozy.
— Zakładaliśmy, że w całym 2008 r. sprzedaż cementu wzrośnie w porównaniu z 2007 r. o 7 proc. i wyniesie 17,9-18 mln ton. Uważam, że jest to realne, mimo że w pierwszym półroczu zwiększyła się ona jedynie o 1,5 proc. — uważa Andrzej Balcerek.
Jego zdaniem, wiele projektów budowlanych czeka na zatwierdzenie, by móc wejść w fazę realizacji.
Problem jest jednak znacznie głębszy.
— To jest sygnał, że zaczynamy odczuwać symptomy recesji. Na razie minimalnie, ale coś niepokojącego się dzieje. W tym roku wzrost na rynku budowlanym powinien wynieść 15 proc. To przełożyłoby się na sytuację cementowni. Już wiemy, że tak się nie stanie. Niepokoi nas stagnacja w segmencie budownictwa infrastrukturalnego, które miało rozruszać branżę. Tymczasem firmy czekają na oferty przetargowe, a tych brak — mówi "Pulsowi Biznesu" Zbigniew Bachman, dyrektor Polskiej Izby Przemysłowo-Handlowej Budownictwa (PIPHB).
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Cementownie z nogą na hamulcu