Życie czy śmierć dla Polimeksu - dziś wyrok

Życie czy śmierć dla Polimeksu - dziś wyrok
Fot. Adobe Stock. Data dodania: 20 września 2022

Czy firma będzie mogła przystąpić do budowy nowego bloku elektrowni Opole? Od rozstrzygnięcia NSA zależy przyszłość jednej z największych firm budowlanych w kraju.

Chyba nikt nie przypuszczał, że zapowiadany na dziś wyrok Naczelnego Sądu Administracyjnego będzie zapadał w tak dramatycznych okolicznościach i będzie miał tak ogromne znaczenie. Paradoksem jest to, że największe znaczenie będzie miał właśnie dla Polimeksu-Mostostalu, który w ogóle nie bierze udziału w postępowaniu.

Czytaj także: Przełożono wyrok NSA ws. nowych bloków Elektrowni Opole

Nowe bloki elektrowni Opole to sztandarowa inwestycja Polskiej Grupy Energetycznej - największego producenta prądu w kraju. Nowoczesne jednostki o łącznej mocy 1800 MW mają kosztować 11 mld zł brutto. Przetarg na ich budowę wygrał Polimex-Mostostal wraz z producentem kotłów Rafako, ale prace do tej pory się nie rozpoczęły. Najpierw konkurenci odwoływali się od wyników przetargu. Kiedy wydawało się, że proceduralne męki się zakończyły, pojawił się nowy groźny przeciwnik - ClientEarth.

Paragrafy - broń ekologów

To organizacja ekologiczna zupełnie nowego typu. Nie pracują w niej ekolodzy czy młodzi entuzjaści, lecz doświadczeni fachowcy, głównie zajmujący się ochroną środowiska. W polskiej filii organizacji działa m.in. Piotr Turowicz, niegdyś pracujący w znanej kancelarii Grynhoff, Woźny i Wspólnicy. ClientEarth nie organizuje spektakularnych akcji, nie wiesza transparentów jak Greenpeace. Działa jak typowa kancelaria prawna - zaskarża do sądów decyzje, które uznaje za niekorzystne dla środowiska, i lobbuje za przepisami, które uznaje za pożyteczne dla przyrody. Jej największym przeciwnikiem są elektrownie węglowe, bo emitują dużo CO2, co z kolei, zdaniem większości naukowców i ekologów, przyczynia się do globalnego ocieplenia. Organizacja zaskarżyła do sądu wszystkie decyzje dyrekcji ochrony środowiska, które pozwalały na budowę elektrowni zasilanych węglem.

ClientEarth jest uważana przez niektórych polskich urzędników za zbrojne ramię unijnej komisarz ds. klimatu Connie Hedegaard. Urzędnicy Komisji śmieją się, że takie spiskowe teorie mogą powstawać tylko w Polsce, ale faktem jest, że Komisja jest jednym ze sponsorów organizacji.

O ile większość organizacji ekologicznych zasypuje dziennikarzy informacjami o swojej aktywności, o tyle ClientEarth lubi ciszę. "Gazeta" bez skutku pytała ClientEarth o to, które planowane elektrownie organizacja zamierza storpedować. Argumentowaliśmy, że skoro zgodnie z nazwą organizacji klientem jest ziemia, to trudno mówić o zachowaniu tajemnicy klienta.

- Ziemia wolałaby np., aby jej potencjalny rywal, czyli inwestor zamierzający zbudować elektrownię, musiał się trochę natrudzić, żeby zdobyć informację, czy jesteśmy w danym postępowaniu, czy nie. A skoro nie wie teraz, to być może nie będzie wiedział i później, co może nam dać więcej czasu - odpisał nam Piotr Turowicz.

Ostatecznie odpowiedź uzyskaliśmy od resortu środowiska. ClientEarth zaskarżyła decyzje pozwalające na budowę siedmiu elektrowni lub elektrociepłowni, m.in. w Rybniku i Jaworznie. Jednak sukces odniosła tylko w Opolu. I tu wracamy do początku naszej historii. W maju wojewódzki sąd administracyjny unieważnił pozwolenie na budowę nowego bloku w Opolu. Powód? Źle przygotowano wymaganą przez unijne dyrektywy dokumentację w sprawie instalacji wychwytywania i składowania CO2.

- Dyrektywy o CCS nie implementowano do polskiego prawodawstwa - mówi Jacek Kaczorowski, szef PGE Górnictwo i Energetyka. - I dziś wszyscy mamy z tym problem. Resort środowiska obiecywał, że odpowiednią ustawę przygotuje jeszcze w 2011 r., ale wciąż jej nie ma.

Dla PGE wyrok był kompletnym zaskoczeniem (kilka dni później pracę stracił prezes elektrowni Opole).

PGE złożyła kasację do Naczelnego Sądu Administracyjnego, który właśnie dziś ma ją rozstrzygnąć.

I właśnie ten wyrok to sprawa życia i śmierci Polimeksu. Jak wiele budowlanych firm wpadł on w problemy z płynnością finansową - brakuje mu gotówki na spłatę kredytów, wykup obligacji i realizację przetargów.

Być albo nie być Polimeksu

Wierzyciele Polimeksu podpisali pod koniec lipca tzw. standstill - dali spółce cztery miesiące na szczegółowe opracowanie planu wyjścia na prostą i spłatę długów. Do końca listopada nie będą egzekwowali swoich należności. Gdyby Polimex nie dogadał się z bankami, te mogłyby złożyć wniosek o jego upadłość. Do umowy przystąpiło 14 banków (m.in. Pekao SA, PKO BP, BOŚ, Kredyt Bank) i posiadacze obligacji za 387,6 mln zł. Jeśli Polimex się nie wykaraska, to wszyscy wierzyciele z tytułu kredytów, obligacji i gwarancji dla Polimeksu stracą aż 2,5 mld zł.

Pod koniec sierpnia Polimex zaszokował wynikami. W pierwszym kwartale spółka pochwaliła się 17 mln zł zysku. Po urealnieniu kontraktów okazało się, że cała grupa straciła w pierwszym półroczu aż 370 mln zł.

Kontrakty energetyczne to lina, po której firma próbuje wyjść z przepaści. Oprócz budowy w Opolu wygrała także wraz z Hitachi wart 6,3 mld zł przetarg na budowę nowego bloku w Kozienicach za 6,3 md zł. Jednak Enea wstrzymuje się z podpisaniem umowy - Polimex nie może doprosić się od banków gwarancji, że wywiąże się z umowy. Takiej samej gwarancji potrzebuje, żeby rozpocząć budowę Opola. Polimex musi dać gwarancję na blisko 300 mln zł; nie wiadomo, czy od razu na całą sumę. Ale banki czekają na wyrok NSA w sprawie Opola.

PGE poszła Polimeksowi i Rafako, które także jest w trudnej sytuacji (jego spółka-matka PBG znajduje się w stanie upadłości), mocno na rękę. Mimo niekorzystnego wyroku sądu podpisała umowę. Wypłaciła Polimeksowi zaliczkę - 96,5 mln, ale spółka nie może jej wykorzystać dopóty, dopóki nie przedstawi gwarancji bankowych, że wywiąże się z umowy. Jeśli ich nie dostanie i straci kontrakt, to te 96,5 mln zł będzie musiała zwrócić. - Jesteśmy zdeterminowani, żeby projekt w Opolu szybko ruszył. Jeśli wyrok NSA będzie korzystny, to polecenie rozpoczęcia robót możemy dać natychmiast - obiecuje prezes Kaczorowski.

Energetyczne koło pęknie?

NSA ma trzy możliwości. Po pierwsze, może zmienić wyrok sądu i uznać, że elektrownię można budować. Wówczas Polimex wchodzi na budowę, dostaje pierwsze pieniądze z PGE, co pozwoli mu wyjść na prostą. Po drugie, może uznać, że WSA wydał prawidłowy wyrok - wówczas cała "zabawę" z uzyskaniem decyzji od dyrekcji ochrony środowiska trzeba będzie prowadzić od nowa. Może sąd wreszcie odesłać sprawę ponownie do WSA. Dwa ostatnie warianty są fatalne dla Polimeksu.

- Plan wyjścia na prostą opiera się na tych dwóch kontraktach energetycznych. Wszelkie opóźnienia na pewno negatywnie wpłyną na rozmowy z wierzycielami - mówi Krzysztof Pado, analityk Domu Maklerskiego BDM. - Wszystko będzie zależeć od banków, które zdecydują, czy dalej finansować spółkę - dodaje.

Ale jeśli NSA nie pozwoli szybko ruszyć z budową Opola, to Polimex najpewniej straci też kontrakt w Kozienicach. Musi dostarczyć gwarancję bankową w ciągu najbliższych dwóch tygodni, inaczej kontrakt przepadnie. - Nie mamy żadnej możliwości manewru, taka klauzula jest w warunkach przetargu - tłumaczy menedżer Enei.

Najdziwniejsze jest to, że cały przedmiot jutrzejszego wyroku, czyli instalacja wychwytywania i składowania CO2 pod ziemią (z ang. zwana CCS), nie ma praktycznego znaczenia. Dyrektywa unijna w tej sprawie powstała w 2009 r., kiedy CCS wydawał się nadzieją dla elektrowni węglowych - dwutlenek węgla znalazłby się pod ziemią. Jednak po kilku latach okazało się, że instalacje są, po pierwsze, kompletnie nieekonomiczne, a po drugie, nie ma gdzie tego CO2 składować, bo na Zachodzie ludzie go nie chcą. Dlatego szwedzki Vattenfall zwinął najbardziej zaawansowany projekt - Schwarze Pumpe w Niemczech. I choć Komisja Europejska niby wciąż stawia na CCS, to energetycy na dźwięk tych głosek wzruszają ramionami. A największym wrogiem składowania pod ziemią dwutlenku węgla są organizacje ekologiczne, zwłaszcza Greenpeace...

Budowa nowych elektrowni jest priorytetem rządu. Nie tylko dlatego, że bez nich po 2016 r. może zabraknąć nam prądu, bo stare, wybudowane jeszcze w PRL trzeba będzie powoli wyłączać. Także dlatego, że wielomiliardowe kontrakty mogą być porównywalnym z budową autostrad kołem zamachowym gospodarki. Niedawno minister skarbu Mikołaj Budzanowski stwierdził, że słowo "opóźnienie" trzeba wykreślić z języka inwestycyjnego. Niestety język, nawet inwestycyjny, jest tworem żywym i nie poddaje się woli żadnego urzędnika.

Z powodu trudności z pozyskaniem finansowania i kłopotów na rynku budowlanym Energa ogłosiła w poniedziałek, że wstrzymuje prace przygotowawcze do budowy bloku węglowego w Ostrołęce.
×

DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU JEST DOSTĘPNA DLA SUBSKRYBENTÓW STREFY PREMIUM PORTALU WNP.PL

lub poznaj nasze plany abonamentowe i wybierz odpowiedni dla siebie. Nie masz konta? Kliknij i załóż konto!

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu

Podaj poprawny adres e-mail
W związku z bezpłatną subskrypcją zgadzam się na otrzymywanie na podany adres email informacji handlowych.
Informujemy, że dane przekazane w związku z zamówieniem newslettera będą przetwarzane zgodnie z Polityką Prywatności PTWP Online Sp. z o.o.

Usługa zostanie uruchomiania po kliknięciu w link aktywacyjny przesłany na podany adres email.

W każdej chwili możesz zrezygnować z otrzymywania newslettera i innych informacji.
Musisz zaznaczyć wymaganą zgodę

SPÓŁKI

KOMENTARZE (0)

Do artykułu: Życie czy śmierć dla Polimeksu - dziś wyrok

NEWSLETTER

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

Polityka prywatności portali Grupy PTWP

Logowanie

Dla subskrybentów naszych usług (Strefa Premium, newslettery) oraz uczestników konferencji ogranizowanych przez Grupę PTWP

Nie pamiętasz hasła?

Nie masz jeszcze konta? Kliknij i zarejestruj się teraz!