Zarządzanie przestrzenią miasta. Jak planować i zarządzać zmianą w przestrzeni publicznej polskich miast?

Zarządzanie przestrzenią miasta. Jak planować i zarządzać zmianą w przestrzeni publicznej polskich miast?
Fot. Adobe Stock. Data dodania: 20 września 2022

Myślenie o przestrzeni miejskiej nie jest wyłącznie kwestią estetyki, ale przede wszystkim polityki. Co więcej, najważniejsi w procesie tworzenia tej przestrzeni są mieszkańcy – tak Jan Olbrycht, poseł do Parlamentu Europejskiego, podsumowuje konferencję „Zarządzanie przestrzenią miasta”, która odbyła się w ramach V Międzynarodowej Konferencji Miasto 2011, imprezie towarzyszącej Europejskiemu Kongresowi Gospodarczemu w Katowicach.

Kwestia przestrzeni miejskiej jest dla wielu mieszkańców Polski bardzo ważna – wynika z ankiety sporządzonej w 2010 roku na zlecenie CEBOS-u i przedstawionej na spotkaniu przez Olgierda Dziekońskiego, Sekretarza Stanu, Kancelaria Prezydenta RP. – Tematem tym interesuje się prawie 80 proc. z nas. Sprawa ta nie interesuje tylko 3,7 proc. ankietowanych – podsumowuje.

Jak mówi Dziekoński, mieszkańcy są szczególnie zainteresowani rozwojem ośrodków miejskich w zakresie nowych dróg czy budynków. – Dlatego planując zmiany w mieście, należy przede wszystkim wziąć pod uwagę potrzeby mieszkańców. To są ich miasta. To oni je budują, a władze są tylko po to, by wprowadzać w życie wizje - zaznacza.

Olgierd Dziekoński uważa, że to bardzo ważna kwestia z punktu widzenia polityki, a rola mieszkańców miast nie może być traktowana jako nieistotna determinanta rozwoju.

Nad modelem przyszłych miast pracuje m.in. Komisja Europejska. - Instytucja ta prowadzi prace nad koncepcją przyszłych miast europejskich i tym, co należy wspierać w aglomeracjach, by taki model stworzyć - mówi Władysław Piskorz, Dyrekcja Generalna ds. Polityki Regionalnej, Komisja Europejska. - To absolutny przełom: Komisja Europejska pracuje nie tylko nad planowaniem budżetu i sprawami bieżącymi, ale nad koncepcją miast w przyszłości – podsumowuje Jan Olbrycht.

Jak twierdzi Piskorz, europejskie miasta przyszłości to miejsce zaawansowanego postępu społecznego, platforma dla demokracji i dialogu międzykulturowego, a także motor wzrost gospodarczego.

- Podstawowe wyzwania stojące przed miastami to dążenie do zrównoważonego wzrostu gospodarczego i struktury przestrzennej, zapewnienie łatwego dostępu do sfery usług, a także ograniczenie do minimum zjawiska rozlewania się miast. Należy zachować także dbałość o ochronę zasobów przyrodniczych – podsumowuje Władysław Piskorz.

Zwraca uwagę, że do tych wyzwań należy podejść całościowo, gdyż wiele z nich ma charakter przeciwstawny. - Skupiając się na realizowania jednego z celów możemy doprowadzić do pogorszenia się sytuacji w innym obszarze – zaznacza Władysław Piskorz.

Zupełnie inny model myślenia o kształtowaniu przestrzeni miejskiej przedstawił na konferencji Miasto 2011 Eugenio Leanza, prezes JESSICA and Investment Funds. Leanza ukazał miasto jako aktora odgrywającego jedną z głównych ról na wolnym rynku.

- To bardzo istotny problem, o którym rzadko mówi się nie tylko w Polsce, ale i w całej Europie. Dopiero gdy władze Barcelony zakupiły fragment jednego z portu, uzmysłowiliśmy sobie, jak nieoceniony wpływ może mieć miasto w rynkowej grze – podsumowuje Jan Olbrycht.

Eugenio Leanza zwraca także uwagę na duże wyzwanie, przed jakim staną miasta w perspektywie najbliższych kilkudziesięciu lat. Ekspert prognozuje, że do 2050 roku 6 trylionów osób przemieści się ze wsi do obszarów miejskich. Efektem tych migracji będzie m.in. zwiększenie liczby mieszkańców w miastach, a także zmniejszenie liczby miejsc pracy w tych ośrodkach. Zdaniem Leanza trzeba już dziś zastanowić się nad rozwojem obszarów miejskich, biorąc pod uwagę tę perspektywę i w taki sposób przeprowadzać projekty inwestycyjne, by sprostać potrzebom nowego świata.

Oczywiście na tego typu inwestycje potrzebne są środki finansowane. Leanza zwraca tu uwagę na wykorzystanie programu JESSICA. – Z moich obserwacji wynika, że władze miast przeznaczają coraz więcej środków na tworzenie tych funduszy. Obecnie już 60 regionów wykorzystuje tego rodzaju fundusze i 10 państw członkowskich, które działają na zasadzie wspólnej platformy – mówi Leanza. Jak dodaje, to duża szansa na usprawnienie procesów transformacyjnych w miastach.

O wyzwaniu, jakie stawia przed planistami miast migracja, mówił również Peter Mehlbye, dyrektor, ESPON Coordination Unit. Ekspert przedstawił czynniki, jakie należy wziąć pod uwagę, planując rozwój miast i zagospodarowanie poszczególnych terenów. Ekspert zwraca uwagę m.in. na migrację i jej wpływ na zmiany demograficzne zachodzące w miastach Polski . To właśnie zmiany demograficzne mogą – jego zdaniem – doprowadzić do braku równowagi finansowej pomiędzy różnymi obszarami i spowodować pewne problemy w ich wzajemnych funkcjonowaniu.

Mehlbye zwraca także uwagę na potrzebę budowy zielonych miast, atrakcyjnych do budowy domów i prowadzenia życia społecznego oraz do rozwoju infrastruktury służącej mieszkańcom. Jego zdaniem jednym z najważniejszych wyzwań dzisiejszego świata jest stworzenie modelu racjonalnego gospodarowania przestrzenią zapewniającego zrównoważony rozwój, który uwzględnia dbałość o środowisko.

Jednak realna szansa na zmianę tkanki miejskiej istnieje tylko wówczas, gdy pewne plany zacznie się wcielać w życie, o czym przekonywał Iván Tosics, dyrektor zarządzający, Metropolitan Research Institute. – Wystarczy podać przykład Francji, gdzie rząd centralny oddał pewne decyzje władzom lokalnym i - co najważniejsze – dał konkretne instrumenty do realizacji tych projektów – zauważa.

Jak znaleźć pomysł na stworzenie atrakcyjnej przestrzeni miejskiej? Otóż źródłem inspiracji mogą być na przykład wydarzenia sportowe, o czym przekonywał Peter Bishop, główny planista londyńskiej Agencji Rozwoju. - Powinniśmy odpowiedzieć sobie na pytanie, jakiego miasta chcemy, zanim zaczniemy je przekształcać – zaznaczył na wstępie Bishop. Jak dodał miasta mogą być pasjonujące i motywujące, ale i okrutne, brzydkie.

Bishop przedstawił proces planowania zmian Londynu w kontekście przygotowań do Igrzysk Olimpijskich Londyn 2012. W przemówieniu zwrócił uwagę na to, że przygotowania do tej imprezy stały się katalizatorem pozytywnych zmian wschodniej części Londynu, kojarzonej głownie z dokami. - Nie ważne co planujesz, co zmieniasz, musisz pomyśleć o działaniu. Miasto to scena, na której cały czas musi się coś dziać! – podsumował Profesor Bishop.

Planiści Londynu zastanawiali się jak dokonać zmian w mieście, a szczególnie jak przeobrazić poprzemysłowe tereny wschodniego Londynu, które dotąd były kojarzone głównie z dokami. W efekcie rozpisano konkurs, w wyniku którego wybrano trzy projekty, zmieniające oblicze omijanych przez londyńczyków doków. Stworzony drewniany kompleks ze sklepami i punktami usługowymi, tzw. „Ogród Przyjemności” – czyli stutysięczną scenę festiwalową, a także pływający mobilny basen – pomysł znany choćby z Berlina. – Bo miasto to scena, na której cały czas musi się coś dziać. W tej przestrzeni nie zawsze chodzi o pieniądze, ale o sposób myślenia - uważa Bishop.

Według Bishopa, żeby zrozumieć miasto, należy zrozumieć ludzi i odpowiedzieć na ich potrzeby. Nie można tworzyć wizji, które są narzucane bez akceptacji lokalnych społeczności. Nie zawsze trzeba tworzyć spektakularne projekty. Często lepsze efekty mogą przynieść niewielkie inwestycje, ale dobrze wkomponowane w tkankę miejską. - Politycy chcą się wykazać, ale naszą rolą jest przekonywać do rozwiązań szytych na miarę potrzeb – mówił Bishop.
Bishop zachęca, aby mieszkańcy brali aktywny udział w metamorfozie miasta. - Nie można go zmieniać bez relacji z ludźmi. Mieszkańcom trzeba pozwolić działać, a wolną przestrzeń oddać w ręce artystów – mówi planista Londynu.

Londyńska Agencja Rozwoju znalazła też sposób na pozyskanie dodatkowych źródeł finansowania. W ramach realizowanych projektów zmieniających oblicze Londynu, postawiono na promocję bardziej efektywnego wykorzystania energii oraz rozwój innowacyjnych technologii ochrony środowiska. Dzięki temu podpisano umowę z Europejskim Bankiem Inwestycyjnym i zapewniono finansowanie ze środków funduszu JESSICA.

Swego rodzaju podsumowaniem tematu planowania i zarządzania przestrzenią miejską było wystąpienia Borisa Huyghebaerta, geografa, reprezentującego firmę SumProject, działającą w zakresie planowania i rozwoju miast, ze szczególnym uwzględnieniem dbałości o przyrodę i środowisko.
Ekspert przedstawił realizacje polegające na tworzeniu nowej przestrzeni w miastach, łączącej projekty prywatne z przestrzenia publiczną. Huyghebaert dowodzi na przykładach, jak efektowne estetycznie, ale przede wszystkim funkcjonalne, mogą być obszary łączące różne funkcje, np. muzea, centra wystawowo-targowe, biura, szkoły, szpitale czy hotele.

Huyghebaert podkreśla – tak jak jego przedmówcy - że planując nowe inwestycje, należy brać pod uwagę głos mieszkańców i ich potrzeby, by poprawić jakość życia. - Przestrzeń publiczna odgrywa ważną rolę w procesach społecznych, w poczuciu bezpieczeństwa i walki z wandalizmem. Mieszkańcy i użytkownicy szukają przyjaznej i dostosowanej do ich potrzeb strefy, która jest również źródłem inspiracji dla relaksu i spotkań – mówi.

Jak odnaleźć kompromis pomiędzy interesem władz miasta a dewelopera, który zamierza zrealizować inwestycję na miejskim gruncie? Czy lepiej, gdy ciężar poszukiwań inwestora leży po stronie włodarzy, czy to deweloper powinien zgłaszać gotowy projekt? Jak daleko powinny sięgać regulacje planów zagospodarowania przestrzennego – pytał Jan Olbracht, poseł RP w trakcie drugiego dnia konferencji Miasto 2011, która odbyła się w ramach Europejskiego Kongresu Gospodarczego.

Piotr Uszok, prezydent Katowic rozpoczął dyskusję od podania kilku przykładów dróg, jakimi miasto dochodziło do konkretnych inwestycji nieruchomościowych. - Najwięcej emocji wzbudzał temat zagospodarowania obszaru Rondo Rynek. W uzgodnieniu z katowickim oddziałem Stowarzyszenia Architektów Polskich zdecydowaliśmy się rozpisać konkurs na zagospodarowanie tego obszaru. Wybrano zwycięzcę, ale okazało się, że SARP zakwestionował rozwiązania w nim zaproponowane i odstąpiono od niego. Przeprowadzaliśmy wiele ekspertyz, włącznie z ankietami wśród mieszkańców, ale to nie rozwiązało problemów – mówi Uszok.

Dodaje, że nie jest w stanie powiedzieć, jaka forma prowadzenia procesu inwestycyjnego jest lepsza. - W przypadku katowickiego dworca PKP nie było planu zagospodarowania przestrzennego. Postanowiliśmy zmienić studium uwarunkowań i kierunków zagospodarowani i pozostawić wiele swobody inwestorowi – podkreśla prezydent Katowic.

Zaznaczył, że w tym przypadku inwestycja budziła równie tyle emocji, co plan zagospodarowania Ronda Rynek. - Niech wspomnę chociażby kwestię zachowania kielichów dawnego budynku dworca. Na ten temat toczyło się wiele ostrych dyskusji, ale wniosek płynie jeden: nikt nie kwestionuje zaproponowanych rozwiązań, tylko metody ich wprowadzania - informuje.

Prezydent Katowic mówi, że w Katowicach przeprowadzono wiele procesów inwestycyjnych, jednak nawet z tym bagażem doświadczeń nie jest w stanie odpowiedzieć na pytanie, jak powinien wyglądać idealny model współpracy miasta z inwestorem. Zwraca jednocześnie uwagę, że najważniejszy jest cel. - Czy chcemy ożywić wybrany kwartał miasta, czy zależy nam na pięknych szklanych wieżowcach, które de facto nie realizują dodatkowych funkcji miastotwórczych – pyta Piotr Uszok .

Jacek Schumacher, architekt z firmy TriGranit Polska podkreślił, że kończy się epoka projektów nieruchomościowych o wartości setek milionów euro. - Nie dla tego, że rynek jest nasycony, tylko dlatego, że coraz trudniej zdobywać fundusze. W najbliższych latach takich przedsięwzięć jak przebudowa dworca w Katowicach i Poznaniu będzie w skali kraju jeszcze kilka, a nie kilkadziesiąt – powiedział Jacek Schumacher.

- Najgorsze jest jedna to, że patrząc z perspektywy kilkunastu lat, zadaję sobie pytanie, co się stało z prawodawstwem w tym kraju, że tak dużemu wydłużeniu uległ kosztowny proces przygotowania inwestycji – zastanawia się architekt TriGranitu.

Jego zdaniem na linii miasto – deweloper zawsze dochodzi do starcia interesów. - Lepiej jednak, jeśli to deweloper przychodzi do władz miasta z konkretnym rozwiązaniem, bo to on ma narzędzia wolnorynkowe do tego, żeby ocenić, co tak naprawdę w danym miejscu może powstać i czy będzie się to opłacało. Miasto kieruje się wizją, jednak bardzo często założenia te nie pokrywają się rynkowymi realiami – przekonuje Schumacher.

- Nasze doświadczenia w realizacji dużych projektów nieruchomościowych są specyficzne, bo większość gruntów w mieście należy do prywatnych właścicieli, a przestrzeń publiczna jest stosunkowo mała – mówi Ryszard Grobelny, prezydent Poznania

W związku z tym w Poznaniu stosuje się zazwyczaj trzy modele zagospodarowania obszarów. - Pierwszym przykładem jest wykorzystanie do inwestycji miejskich terenów. W ten sposób wykorzystaliśmy Plac Andersa. W tym przypadku to właśnie władze miejskie uruchomiły proces włączenia placu w tkankę miejską, opracowały koncepcję przedsięwzięcia i znalazły dewelopera – wyjaśnia Grobelny.

Jak dodaje, dziś Plac Andersa to przykład najciekawszej zmiany przestrzeni w mieście, która jest wcielana w życie przez 15 lat. Inwestycja pokazuje, ile tak naprawdę potrzeba czasu, by zrealizować wizję zagospodarowania przestrzeni miejskiej.

- Kolejny model to scalanie gruntów, które leżą w rękach różnych właścicieli – wielu osób prywatnych, a także miasta. Przykładem inwestycji realizowanej na takich obszarach jest budowa domu handlowego Kupiec Poznański, przygotowanego z lokalnymi kupcami. Nieruchomość stanowiła mieszanka gruntów różnej własności, dla której trzeba było znaleźć koncepcję zagospodarowania – mówi Ryszard Grobelny.

Jak dodaje, napotkano na problem, bo jeden z właścicieli gruntów nie wpisał się w koncepcję i należący do niego należący teren nie został zagospodarowany.
- To pokazuje słabość polskiego prawa w kwestii planowania przestrzennego. Prawo może ograniczać niektóre działania, ale nie może zmuszać czy zachęcać do ich podejmowania. Obecnie nie posiadamy żadnych instrumentów, np. finansowych, związanych z podnoszeniem opłat za niewykorzystywanie gruntów zgodnie z planem zagospodarowania przestrzennego – wyjaśnia Grobelny.

Dlatego -jak twierdzi prezydent Poznania - dla miasta zdecydowanie lepszym partnerem inwestycyjnymi jest renomowany deweloper, który chce zrealizować konkretne przedsięwzięcie. - Jesteśmy zadowoleni, gdy przedstawiciel spółki skupuje grunty i przychodzi do nas już z konkretnym pomysłem na ich wykorzystanie. Jednak jeżeli miastu zależy na realizacji danego projektu, musi być elastyczne. Szansa na to, że przedsiębiorca przyjdzie do urzędu z gotowym pomysłem, idealnie wpisującym się w plan urzędników, jest bardzo mała - podsumowuje.

Grobelny twierdzi, że dużo gorszym partnerem inwestycyjnym dla władz miasta jest firma, która kupuje grunty jedynie w celach spekulacyjnych. - Tego typu spółki zazwyczaj nie zamierzają podejmować żadnych kroków inwestycyjnych, a jedynie odsprzedać teren. Ich cel to uzyskanie planu zagospodarowania lub decyzji o warunkach zabudowy. Taki partner nie jest skłonny do ustępstw - wyjaśnia.

Najciekawszym obszarem inwestycyjnym w Poznaniu jest tzw. obszar wolnych torów. To około 100 ha położonych w okolicach dworca głównego. Tereny te są częściowo własnością PKP, miasta, jak i osób prywatnych. Ci ostatni próbują zrealizować w tym miejscu koncepcję budowy 2 mln mkw. powierzchni komercyjnej. Wychodzą z założenia, że im więcej powierzchni powstanie, tym większa będzie rentowność przedsięwzięcia. - Inwestorzy chyba zapomnieli o podstawowym aspekcie rynkowym, czyli takim, że taka powierzchnia jest niesprzedawalna i nie chodzi tu o aktualną sytuację na rynku czy perspektywę lat. Moim zdaniem żaden poważny deweloper nie próbowałby przekonywać nas do realizacji takiego projektu, bo jest to po prostu niepoważne. Dlatego dla nas liczy się przede wszystkim solidność dewelopera, który ma profesjonalny, konkretny i realny do przeprowadzenia plan – uważa Grobelny.

Jak dodaje, nie jest w stanie jednoznacznie stwierdzić, czy lepiej ciężar poszukiwań inwestora, który zrealizuje w mieście daną inwestycję, przenieść na władze samorządowe, czy też powinno być dokładnie na odwrót. Wszystko zależy od tego, co się chce osiągnąć – czy chcemy zainicjować proces zmiany obszaru dla miasta.

- Gdy teren znajduje się w centrum miasta, władze powinny mieć więcej do powiedzenia. Inwestycje na takich obszarach są trwałe i trudno naprawić błędy. Takie inwestycje oddziałują na obraz miasta jako całości - mówi.

Ryszard Grobelny twierdzi, że potrzebna jest elastyczność, którą powinny wykazywać się samorządowcy w stosunku do inwestorów, których przedsięwzięcia na trwałe wpisują się w obraz miasta. Potrzebna jest też większa elastyczność elementów planistycznych.

- Bardziej elastyczna powinna być również formuła tworzenia planów zagospodarowania przestrzennego. Jeśli plany można zmieniać na bieżąco, inwestycja jest bardziej bezpieczna - podsumowuje.

O wyzwaniach i trudnym procesie inwestycyjnym mówił, także Paweł Olczyk , członek zarządu PKP SA. W tej chwili spółka PKP prowadzi rozmowy z władzami kilkudziesięciu miast na tematy planistyczne związane z terenami dworców, ale nie tylko.

- Cały czas istniej rozdarcie. Do niedawna nie można było tworzyć planu zagospodarowania przestrzennego dla tzw. terenów zamkniętych. Teraz kiedy już można to zrobić i siadamy do rozmów z włodarzami na ten temat, to pojawia się opinia, że to nie najlepszy moment, że lepiej poczekać na to aż pojawi się deweloper chętny do zagospodarowania terenu. Kupi ziemię i wtedy dopiero zostanie zmieniony plan – mówi Paweł Olczyk.

Jako główny problem wskazuje zbyt ścisłe ramy stosowanego procesu, które nie pozostawiają miejsca na negocjacje. - W Londynie opracowuje się pewną koncepcję, ale konkrety takie jak wysokość budynków ich wielkość, technologie i sposób wykorzystania, podlega negocjacjom z urbanistami. Tam nie pojawia się wątek korupcyjny. W Polsce to wszystko staramy się zawrzeć w ramach prawa, po to żeby później nie było żadnych podejrzeń. Tylko, że często okazuje się, że to prawo nie działa, działa ze szkodą lub opóźnia inwestycję – dodaje Olczyk.

W jego ocenie sytuacja jest patowa. - Kiedy spółka PKP już jest zadowolona, że można planować na terenach zamkniętych, okazuje się, że miasto nie chce tego robić, bo czeka aż pojawi się inwestor. Tylko że wtedy PKP wyceniając grunty, nie wie jak to zrobić, bo bez planu nie ma pojęcia co na nich może powstać – przekonuje Olczyk.

Żeby tego schematu uniknąć, PKP postanowiły szukać inwestorów jedynie na tereny, które wydawały się rozwojowe: Wolne Tory w Poznaniu czy Plac Szewczyka w Katowicach. - Kiedy już znajdziemy partnerów, tworzymy spółkę celową, która zajmuje się procesem administracyjnym. To dobry sposób, ale ponosimy ryzyko, czy np. uzgodniony plan założy takie wielkości budynków, że inwestycja będzie opłacalna. Dla PKP ma to odzwierciedlenie w postaci wartości gruntu – mówi Paweł Olczyk.

Inny model spółka realizuje w Sopocie. - Tu projekt powstaje w ramach PPP, a cały ciężar zrzuciliśmy na miasto. To ono szuka inwestora. Nasz teren zostanie wyceniony i wniesiony do spółki celowej. Po zakończeniu projektu rozliczymy się gotówką i dworcem. To też dobre rozwiązanie - przekonuje.
Jego zdaniem również nie da się jednoznacznie odpowiedzieć jaki model jest najlepszy, ale próba nadmiernego zamykania w przepisach prawa działań biznesowych dzieje się ze szkodą dla tych procesów.

O podzielenie się doświadczeniami z przebiegu takiej inwestycji, gdzie spotykają się interesy PKP, władz miasta oraz prywatnego inwestora, został poproszony Antoni Pomorski, architekt i dyrektor Projektu Przebudowy Dworca w Katowicach, Neinver Polska. - Bardzo często władze miasta myślą o inwestycji tylko i wyłącznie w kategoriach idei, a zapominają, że każdy projekt nieruchomościowy musi zbilansować się na papierze. To wymaga szczegółowych analiz, zatem tworząc plan zagospodarowania przestrzennego, należy ograniczyć się jedynie do generalnych zasad kształtowania miasta. Wszędzie tam, gdzie plan decyduje o aspektach wpływających na ekonomiczne uwarunkowania inwestycji, będzie potrzebna jego zmiana. Nikt nie jest w stanie przewidzieć na kilka lat wcześniej, jakiego rodzaju przedsięwzięcie będzie tu rynkowo opłacalne za 5-10 lat – przekonuje Antoni Pomorski.

Za przykład dobrego modelu wskazuje inwestycję Neinvera w Katowicach. - Tworzymy galerię handlową, ale warunkiem jej sukcesu jest stworzenie również atrakcyjnej przestrzeni miejskiej. Jeśli mieszkańcy będą dobrze odbierać nową przestrzeń, to przyczynią się do prawidłowego funkcjonowania galerii handlowej. Interesy są pogodzone - przekonuje. - Deweloper przykłada szczególną staranność do tworzenia przestrzeni miejskiej, bo to daje gwarancję komercyjnego sukcesu. Z kolei miasto spełnia swoją podstawową rolę - czyni atrakcyjniejszym życie i zaspakajając potrzeby swoich mieszkańców - podsumowuje. I pyta, czy deweloper tworząc projekt, który nie odpowiada na potrzeby mieszkańców ma szanse na sukces – oczywiście nie.

Polskie miasta mają olbrzymią szansę uniknięcia problemów, z którymi borykały się aglomeracje Europy Zachodniej. Tam znaleziono już rozwiązania. Wystarczy po nie sięgnąć – mówi Danuta Hübner, przewodnicząca Komisji Rozwoju Regionalnego w Parlamencie Europejskim.

Według pani Komisarz rozwój polskich miast powinien ich w kierunku jakości. Hübner zwraca uwagę na konieczność wspierania zrównoważonego rozwoju. - Musimy wspierać zrównoważony rozwój europejskich miast jako centrów konkurencyjności gospodarczej. Intensywne prace nad tym zagadnieniem toczą się równolegle w Komisji i Parlamencie Europejskim - zauważa.

Danuta Hübner podkreśla, że widoczny jest brak pełnowymiarowej polityki w kontekście dalszego rozwoju miast Unii Europejskiej. - Nie ulega wątpliwości, że polityczne zobowiązanie Unii Europejskiej do dążenia do zintegrowanego rozwoju miast radykalnie rośnie. Bardzo dobrze się stało, że polityka miejska trafiła do głównego nurtu polityki spójności. Cała Unia, również nowe państwa członkowskie i to na każdym poziomie: rządowym i samorządowym, doskonale zdaje sobie sprawę z tego, że prowadzenie wspólnej polityki rozwojowej jest koniecznością– mówi Komisarz.

Danuta Hübner wyraziła nadzieję, że w przyszłej generacji polityki spójności będzie więcej programów operacyjnych i regionalnych, w których znajdzie się tematyka miejska. – Uczynienie miast stałym elementem polityki spójności jest koniecznością. Tym bardziej, że sygnały z całej Europy mówią o tym, że budżety miast znalazły się w bardzo trudnej sytuacji - podkreśla.

Dla Komisji Europejskiej i Parlamentu olbrzymim wyzwaniem jest zagwarantowanie dostępu do środków na rozwój. - Należy wypracować regulacje, które będą przydatne dla przemian w miastach, tak aby dostęp do środków europejskich był ukierunkowany na rozwój miast - mówi.

Zwraca uwagę, że znaczącym wyzwaniem, z którym należy się zmierzyć, jest m.in. wykorzystanie w większym stopniu systemu zamówień publicznych do przyspieszenia zmian strukturalnych w miastach: rozwoju zrównoważonego transportu czy sfery usług publicznych. - Zamówienia publiczne powinny stać się katalizatorem tych przemian - przekonuje.

Podkreśla, że jednym z kluczowych elementów wpływających na rozwój miast jest tworzenie ich marki. - Nie musi się wiązać to z ogromnymi kosztami. Należy włączyć w ten proces różne środowiska: biznesu, nauki, kultury – wylicza Komisarz Hübner . - Miasta potrzebują wypracowania wspólnej wizji wspartej kapitałem społecznym mieszkańców - dodaje.

Adam Ostry z OECD, przedstawił raport na temat polskich miast. Jego zdaniem nasz kraj to doskonały przykład policentrycznego systemu miejskiego. - To generuje wielki potencjał komplementarności pomiędzy miastami Polski - zaznacza.

Ostry zwraca uwagę na fakt, że wzrost liczby ludności w obszarze rynku pracy jest mierzony głównie w obszarach podmiejskich naszego kraju. Dodaje również, że w kwestii wzrostu polskich miast zachodzi ciekawy trend, odwrotny do obserwowanego w innych państwach OECD. - W Polsce w obszarze wzrostu gospodarczego terenów miejskich najlepsze wyniki osiągają największe aglomeracje, podczas gdy w państwach OECD lepiej w tym obszarze radzą sobie średnie i małe ośrodki regionalne - mówi.

Ostry kieruje naszą uwagę na istotne wyzwania stojące przed polskimi miastami, jak nierówność, starzejące się społeczeństwo, ale też jakość infrastruktury. - Mimo że w temacie tym dużo się dzieje i widać postęp, to wciąż istnieje potrzeba kolosalnych inwestycji w transport drogowy i połączenia kolejowe pomiędzy aglomeracjami, co znacząco wpływa na jakość życia i konkurencyjność - podkreśla.

Za największe wyzwanie uznaje jednak sprawę budownictwa. - Zasoby mieszkań w Polsce są na najniższym poziomie ze wszystkich krajów OECD. Polacy wydają na nie znacznie więcej w stosunku do swoich zarobków niż pozostali mieszkańcy OECD - zauważa.

Jak dodaje, to istotnie wpływa na jakość życia w obszarach metropolitarnych. Generuje większe nierówności oraz osłabia mobilność Polaków. - Młoda osoba kończąca prestiżowe studia w Warszawie dostaje atrakcyjna pracę w Poznaniu, ale nie skorzysta z tej możliwości, bo koszt zmiany miejsca zamieszkania jest zbyt duży. To olbrzymie wyzwanie - podkreśla.

Adam Ostry podsuwa rozwiązania pewnych problemów. - Polityka rozwoju miast w Polsce nie jest centralnie koordynowana, a powinna. Takie działania sprawdziły się w innych państwach europejskich - mówi. Dodaje, że OECD zasugerowało polskiemu rządowi zintegrowane podejście, skupione w czterech obszarach: mieszkalnictwie, infrastrukturze transportowej, środowisku i rewitalizacji obszarów miejskich.

- Jeżeli chodzi o wnioski na temat zarządzania polskimi miastami, to zaleciliśmy wdrożenie ogólnokrajowej i długoterminowej wizji miast w formie strategicznego podejścia do rozwojów obszarów metropolitarnych. Ważne, żeby podejście nie było odgórne. Powinien być to produkt szeroko zakrojonej konsultacji społecznej i analiz specjalistów – uważa Ostry.

Opinię, że Polsce brakuje zintegrowanej polityki miejskiej potwierdza także Piotr Żuber, dyrektor, Departament Koordynacji Polityki Strukturalnej w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego. - Powinna ona funkcjonować w trzech wymiarach: planowania przestrzennego, działań inwestycyjnych i systemu prawnego – mówi Żuber. - Wprowadzenie spójnej polityki miejskiej to szansa na wykorzystanie potencjałów wszystkich ośrodków - podkreśla.

Zaznacza, że będzie to jeden z głównych tematów dyskusji w trakcie polskiego przewodnictwa w Unii Europejskiej.

Przedstawiciel Ministerstwa Rozwoju Regionalnego przekonuje, że miasta, które są motorami rozwoju, muszą być także ośrodkami rozprzestrzeniania się rozwoju na inne obszary kraju. – Istnieją takie regiony naszego kraju, gdzie już się tak dzieje, ale są również obszary, w których miasta centralne nie spełniają roli katalizatora dla regionu. W takich przypadkach widzimy konieczność interwencji dodatkowej polityki regionalnej - zaznacza.

Jednym z pomysłów Ministerstwa na rozwój miast jest tzw. budowa policentrycznej metropolii sieciowej. - Zamierzamy wzmacniać powiązania funkcjonalne pomiędzy głównymi miastami Polski - informuje.

Miasta mające problem z rewitalizacją dużych obszarów mogą liczyć w przyszłej perspektywie finansowej na wsparcie. - W momencie, kiedy będziemy przygotowywać działania pod przyszłą perspektywę, chcemy rozmawiać z miastami, tak żeby kierować środki do zidentyfikowanych dzielnic miast. Program będzie wspierany na poziomie centralnym, ponieważ skala problemów w regionach, np. na Śląsku, przekracza możliwości pojedynczych miast czy nawet całej konurbacji - argumentuje.

Podkreśla, że stan planowania przestrzennego w Polsce jest w bardzo złym stanie. Rozwiązaniem ma być opracowany plan, na mocy którego wszystkie miasta wojewódzkie będą miały obowiązek przygotowania strategii zagospodarowania dla całego obszaru metropolitarnego.

- Chcemy tworzyć konkurencyjność Polski w skali Europejskiej w oparciu o wykorzystanie potencjału miast - podsumowuje.

Problem budownictwa mieszkaniowego poruszył również Paweł Adamowicz, prezydent Gdańska. - Chciałbym zwrócić uwagę na politykę mieszkaniową. W tym momencie jest on rozmontowana. Rozwój tego sektora to jedna z kluczowych kwestii w rozwiązywaniu problemów miast – podkreśla prezydent.

Paweł Abramowicz wyraża satysfakcję, że temat miast jako metropolii stał się tak ważny. - Mam wrażenie, że po 20 latach rząd zauważył, że w Polsce istnieją obszary funkcjonalne – metropolie - mówi. Patrząc w przyszłość Abramowicz ma nadzieję, że rozwiązane zostaną także kwestie ustrojowe. - Czy obszary metropolitarne będą specjalnym szczeblem administracji samorządowej, zastępując np. powiaty? – zastanawia się Abramowicz.

Prezydent Szczecina zwraca uwagę na jeszcze jedno negatywne zjawisko zachodzące w polskich miastach. - Dziś popełniamy te same błędy, co Europa 30 lat temu. W Polsce zachodzi proces suburbanizacji. Granice głównych miast są zatykane przez samochody wjeżdżające z obszaru metropolitarnego. Są to byli mieszkańcy miast, którzy wyprowadzili się do gmin ościennych, zasilając je swoim kapitałem. Doprowadza do destabilizacji całego obszaru. W wielu dzielnicach dochodzi do wyludniania i gwałtownego starzenia się społeczeństwa. W efekcie czego zamykane są szkoły - przekonuje. - Miasta rozlewają się miasta na naszych oczach. Nie panujemy nad tym procesem – podsumowuje.

Maciej Borsa, prezes, Towarzystwo Urbanistów Polskich, zwraca uwagę na problemy miast europejskich, sformułowane w Karcie Lipskiej. Wymienia m.in. problemy migracyjne, niezaspakajanie potrzeb mieszkaniowych, a także problemy środowiskowe. - Wszystkie te kwestie występują w Polsce, ale nie są szczególnie napięte – ocenia Maciej Borsa.

Jako zagrożenia do zrównoważonego rozwoju miast Borsa wymienia m.in. to, że miasta nie będą mogły pełnić roli lokomotyw rozwoju, jeśli nie uda się utrzymać między nimi równowagi społecznej. Ekspert zwraca też uwagę na brak dbałości o jakość projektowania architektonicznego.

- W rozwoju miast ważne jest wykorzystanie zintegrowanego podejścia, które polega na zintegrowaniu działań z zakresu polityki miejskiej pod względem przestrzeni, przedmiotu działania i czasu – uważa Bora.

Jego zdaniem rekomendowane jest także zaangażowanie podmiotów gospodarczych, grup interesu i opinii publicznej. Karta Lipska zachęca do traktowania problemów polityki rozwoju miejskiego jako działania, które nie może obejmować pojedynczego miasta. Miasta są widziane jako punkty kształtujące spójność terytorialną.
×

DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU JEST DOSTĘPNA DLA SUBSKRYBENTÓW STREFY PREMIUM PORTALU WNP.PL

lub poznaj nasze plany abonamentowe i wybierz odpowiedni dla siebie. Nie masz konta? Kliknij i załóż konto!

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu

Podaj poprawny adres e-mail
W związku z bezpłatną subskrypcją zgadzam się na otrzymywanie na podany adres email informacji handlowych.
Informujemy, że dane przekazane w związku z zamówieniem newslettera będą przetwarzane zgodnie z Polityką Prywatności PTWP Online Sp. z o.o.

Usługa zostanie uruchomiania po kliknięciu w link aktywacyjny przesłany na podany adres email.

W każdej chwili możesz zrezygnować z otrzymywania newslettera i innych informacji.
Musisz zaznaczyć wymaganą zgodę

KOMENTARZE (0)

Do artykułu: Zarządzanie przestrzenią miasta. Jak planować i zarządzać zmianą w przestrzeni publicznej polskich miast?

NEWSLETTER

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

Polityka prywatności portali Grupy PTWP

Logowanie

Dla subskrybentów naszych usług (Strefa Premium, newslettery) oraz uczestników konferencji ogranizowanych przez Grupę PTWP

Nie pamiętasz hasła?

Nie masz jeszcze konta? Kliknij i zarejestruj się teraz!