Właściwie można się założyć, że przed mistrzostwami w 2012 r. nie ruszy z ani jeden wagon z pasażerami na trasie z Dworca Wileńskiego do ronda Daszyńskiego.
Jeszcze jesienią prezes Metra Warszawskiego Jerzy Lejk zapowiadał, że umowa z wykonawcą ma być podpisana na przełomie marca i kwietnia. Teraz już mówi się o maju. A to i tak niezwykle optymistyczny wariant. Na razie trwają negocjacje z przedstawicielami wielkich europejskich konsorcjów, które będą dopiero przygotowywać swoje oferty.
A co z ewentualnymi protestami? Ostatnio praktycznie nie ma przetargów, od wyników których nikt się nie odwołuje. "Gazeta Wyborcza" przypomina też, że wyłoniona firma nie zacznie od razu budowy, tylko musi sporządzić projekt budowlany. Według założeń ma to potrwać rok. Jeszcze niedawno urzędnicy zapowiadali, że pierwszych wykopów, np. przy Dworcu Wileńskim, można się spodziewać w kwietniu przyszłego roku.
Teraz mówią już, że raczej stanie się to w drugiej połowie 2009 r. Na budowę pozostanie już zatem tylko dwa i pół roku. Leszek Rafalski z Instytutu Badawczego Dróg i Mostów przypomina zaś, że drążenie tuneli mogą komplikować nieprzewidziane w projektach przeszkody, np. kanały, rury czy trudne warunki geologiczne pod dnem Wisły lub w rejonie Skarpy wiślanej. To wszystko powoduje opóźnienia. Rafalski boi się też, że presja zakończenia prac przed Euro 2012 może wpłynąć na pogorszenie jakości ich wykonania.
Sam nacisk, by metro zbudować na mistrzostwa, działa pozytywnie, bo mobilizuje urzędników do szybkiego przygotowania inwestycji. Trzeba sobie jednak jasno powiedzieć, że jeśli budowa do Euro 2012 się nie skończy, to wielkiej tragedii nie będzie. Do położonego tak blisko centrum Stadionu Narodowego będzie się można dostać na wiele innych sposobów: tramwajem, pociągiem lub pieszo.
Władze miasta już muszą mieć jednak awaryjne scenariusze na wypadek poślizgu. Nie można dopuścić, by kibice trafili do miasta rozkopanego z powodu budowy metra. W czasie mistrzostw drążyć będzie można już tylko pod ziemią.