Musi dać się łatwo wykluczać z przetargu te firmy, które się nie sprawdziły. I powinny być także widełki cenowe - mówi w rozmowie z serwisem www.portalsamorzadowy.pl Aleksander Wyra, burmistrz Łazisk Górnych, zapytany o zastrzeżenia samorządowców do ustawy o zamówieniach publicznych. Decyzją sądu Łaziska muszą dopłacić firmie ZUR Gliwice, która wybudowała halę sportową, 1,3 mln zł.
- Powinna istnieć możliwość wprowadzenia różnych kryteriów. Na przykład jakaś forma preferowania, promowania czy próby pomocy firmom lokalnym. Z jednej strony zaraz tworzą się podejrzenia, że korupcja itd. Jednak jeżeli firma istnieje na terenie Łazisk Górnych czy powiatu mikołowskiego i ma dobrą renomę, to jeśli raz powierzę dane zadanie tej firmie, oczywiście wyłonionej według jakichś kryteriów, i firma wykona je dobrze, wtedy chcę mieć z nią dalej do czynienia.
Teraz właśnie mieliśmy problem z przygotowanie świetlicy profilaktyczno-wychowawczej dla dzieci w miejskiej bibliotece publicznej. Firma wygrała przetarg za 400 tys. zł. Rozkopali wszystko, potem powiedzieli, że zdążą, a następnie miesiąc przedłużyli termin. Więc ja bym z nimi nie chciał już nigdy współpracować.
Po prostu musi dać się łatwo wykluczać z przetargu te firmy, które się nie sprawdziły. I powinny być także widełki cenowe. Pamiętam, jak byłem radnym, to było kilkanaście lat temu, wtedy komisja przetargowa była mieszana, z rady i urzędu.
Miasto miało regulamin. Mieliśmy taki, że ceny powyżej i poniżej 15 proc. kosztorysu inwestorskiego nie były brane pod uwagę w przetargu. I można było dodatkowe kryteria wysuwać.
Zastanawiał się pan kiedyś, po co w ogóle istnieje ustawa o zamówieniach publicznych. Co miał pan wtedy na myśli?
- Powiem tak: ustawa musi być, ale nie taka, bo wszyscy podkreślają, że teoretycznie wszystko można wymyślać, a praktycznie jedynym kryterium jest cena.
Mamy kilka takich przykładów, że bardzo źle na tym wyszliśmy. Pierwszy to wspomniana hala, gdzie wygrała spółka z najniższą ceną. W sądzie udowodnili nam, bo to jest już wyrok ostateczny, że wartość budowy wzrosła o te kilka milionów złotych.
Idźmy dalej. Budowaliśmy zaplecze dla Polonii Łaziska. Wyłoniona w przetargu firma, która miała wygrać za najniższą cenę, zeszła z budowy.
Przedszkole to kolejny przykład. Firma, która znacząco zaniżyła w stosunku do kosztorysu inwestorskiego wartość budowy, zeszła z niej, zostawiając rozgrzebany budynek, czyli krzywe ściany i drewniane konstrukcje dachu.
Albo firmy, które startują w przetargach, które ogłasza PGKiM na budowę kanalizacji. Dają tak niskie ceny, że wręcz niemożliwe jest za to wykonanie zadania.
Paradoksem jest to, że na coś mamy przeznaczony, powiedzmy, milion złotych. Większość tych środków - na przykład w przypadku kanalizacji, mamy pozyskanych z Unii Europejskiej. I wygrywa firma za 500 tys. zł. Następnie są z nią same problemy, bo trzeba jej bardzo pilnować, bo gdzieś musi koszty schować, a my musimy oddać pół miliona z powrotem.
Więcej w serwisie www.portalsamorzadowy.pl
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Samorządowcy też maja zastrzeżenia do zamówień publicznych