Rynek budownictwa dynamicznie się zmienia. Brakuje rąk do pracy, a jednocześnie coraz bliższa końca jest obecna perspektywa finansowa unijnego budżetu. Polskie firmy muszą patrzeć w przyszłość, bo duże zmiany są nieuniknione.
- Nadciąga fala zatorów płatniczych. Jest coraz więcej przedsiębiorstw, które mają trudności z płynnością finansową.
- Kończy się jedna, ale zaczyna druga perspektywa. Podczas gdy jedni mówią o szansach, inni z pesymizmem patrzą w przyszłość.
- Brakuje rąk do pracy, rosną wynagrodzenia i ceny materiałów oraz usług. Trzeba inwestować w nowe technologie, m.in. w robotyzację i prefabrykaty.
- Wyjście na rynki eksportowe i dywersyfikacja działalności to konieczność.
O perspektywach branży dyskutowano podczas panelu "Polskie budownictwo - scenariusze przyszłości", który odbył się w ramach X Europejskiego Kongresu Gospodarczego. Płynące z niej wnioski nie są optymistyczne, choć najwięksi są spokojni o swoją przyszłość. Stawiają na zagraniczne rynki i usługi.
- Są pewne tendencje, które już się rysują i zaczęły nas silnie dotykać. Przede są to wszystkim braki w siłach wykonawczych, co przełoży się na większą popularność prefabrykatów i technologii budownictwa modułowego. To przyspieszy zmiany na polskim rynku - oceniła Joanna Makowiecka-Gaca, prezes spółki Karmar.
Jej zdaniem nie należy też spodziewać się w przyszłości większych funduszy europejskich, gdyż tendencja będzie odwrotna.
- Problemy płynnościowe przy tak rozgrzanym rynku to coś, co jest nieuniknione. Nadciąga fala zatorów płatniczych. Jest coraz więcej przedsiębiorstw, które mają z tym problemy. Nastąpi korekta na rynku, która będzie dotyczyć wszystkich graczy - podkreśliła Makowiecka-Gaca.
Zdaniem Radosława Górskiego, członka zarządu i dyrektora budownictwa ogólnego Budimeksu, w najbliższych latach kierunkiem rozwoju dla polskich firm jest m.in. partnerstwo publiczno-prywatne.
- Kończy się jedna, ale zaczyna druga perspektywa, która otwiera nowe możliwości i ja widzę polskie budownictwo za 5 lat bardziej optymistycznie niż pesymistycznie. Środki na budownictwo będą, ale mniejsze, i pytanie, jakie pojawiają się możliwości - powiedział Górski.
- Na pewno są możliwości w ramach PPP. Budimex się do nich przymierza - jeden projekt zakończyliśmy sukcesem, jesteśmy w trakcie kolejnego i staramy się pozyskać nowe. Jeśli chodzi o pieniądze unijne, to na pewno będzie ich mniej - wskazał.
Dodał, że nastąpi korekta na rynku. Rynek się oczyści. Będzie na nim mniej wykonawców, bo zostaną jedynie ci stabilni i silni kapitałowo - dobrze zorganizowani i z wysokimi kompetencjami.
- Budimex należy do firm, które sobie doskonale poradzą w tej perspektywie. Jak się do tego przygotowujemy? Po pierwsze ważna jest dla nas dywersyfikacja produktowa w obszarze budownictwa: mieszkania, budynki użyteczności publicznej, przemysł, infrastruktura kolejowa, drogowa i hydrotechnika - wyliczył Górski.
Budimex stara się rozwijać także w sektorach usługowych. Od 2012 r. jest udziałowcem spółki FBSerwis.
- W minionym roku zwiększyła swoją sprzedaż o blisko 100 mln zł. FBSerwis to przede wszystkim sektor gospodarki odpadami - to ponad 60 proc. działalności przy sprzedaży na poziomie 270 mln zł za 2017 r. Ok. 30 proc. to utrzymanie dróg i autostrad, a 10 proc. budynków - wskazał Górski.
Szans na rozwój Budimex upatruje też na zagranicznych rynkach, gdzie już realizuje kontrakty.
- Zmieniamy kierunki ekspansji i tu patrzymy na wschód, bo to naturalny kierunek dla polskich firm. Robimy przymiarki by iść w tym kierunku i chcemy to robić w krajach nadbałtyckich. Mamy już jedno duże zlecenie na budowę spalarni odpadów w Wilnie - mówił Górski.
O ile duże firmy w przyszłość patrzą optymistycznie, to te mniejsze - jak zauważył Andrzej Kozłowski, wiceprezes SEEN Holding oraz wiceprezes Polskiego Klastra Eksporterów Budownictwa - "żyją z dnia na dzień, walcząc o przetrwanie".
- Mamy w tej chwili dwa koszyki. Jeden to takie firmy jak Strabag, Budimex i kilka innych, które są oddziałami swoich firm matek z krajów bardzo rozwiniętych i stanowią część ogromnych korporacji budowlanych - powiedział Kozłowski.
- Mamy też pozostałości po trzęsieniu ziemi, które patrzą, co zrobić dziś czy jutro, żeby przetrwać, a perspektywa 3 czy 5 lat jest dla nich tak odległa, że o tym po prostu nie myślą. Dla mnie najważniejsza dla polskiej branży budowlanej jest obecnie opcja dywersyfikacji geograficznej - dodał.
Zaznaczył przy tym, żeby trzeba spróbować szukać takich rynków, na których polska wiedza, potencjał, technologia mogą być wartością dodaną i stanowić szansę, by na tych rynkach zagościć.
- Żeby to zrobić, trzeba szukać rozwiązań niestandardowych. Takim rozwiązaniem jest to, co przygotowaliśmy w Polskim Klastrze Eksporterów Budownictwa. Chodzi o polski szpital modułowy, który jesteśmy w stanie zawieźć do każdego zakątka świata. Pytanie, czy polski rząd zechce nam w tym projekcie pomóc - mówił Kozłowski.
Według Dariusza Kolasy, dyrektora budownictwa ogólnego w spółce Strabag sp. z o.o., w polskim budownictwie konieczna jest zmiana podejścia do kwestii współfinansowania inwestycji.
- Nie tylko PPP, ale również inne modele współfinansowane inwestycje w latach, gdy fundusze będą ograniczone, to kierunek w budownictwie na najbliższe lata. Ciężar finansowania musi być przeniesiony na stronę prywatną - powiedział Kolasa.
Jednocześnie zaznaczył, że w tym celu konieczny jest podział ryzyka pomiędzy stroną publiczną, a stroną prywatną. Dzisiaj większość ryzyka ponosi strona prywatna.
Zdaniem Kolasy w przyszłości sukces mogą odnieść firmy, które dysponują własnym potencjałem wykonawczym oraz rozwojowym.
- Mamy w grupie spółkę TPA, która zajmuje się pracami badawczymi i innowacjami. Pierwsze osiągnięcia są już przez nas wdrażane, szczególnie w budownictwie drogowym. Patrząc w przyszłość, musimy się przygotować, by jak najwięcej prac prowadzić własnymi siłami - wskazał Kolasa.
Odniósł się też do problemu braku rąk do pracy. Dodał, że Strabag z tego powodu wdraża pierwszy projekt dotyczący robotyzacji prac.
- Wakatów w budownictwie w Polsce jest ok. 150 tys. Nie tylko w Polsce, ale i na dojrzałych rynkach zachodnich jak Niemcy czy Austria firmy borykają się z tym samym problemem. Nasi koledzy z tych krajów legitymują się portfelami zamówień, których w związku z brakiem siły roboczej nie są w stanie realizować - mówił Kolasa.
Jak podkreślił Tomasz Żuchowski, do marca 2018 r. wiceminister infrastruktury i budownictwa, jednym z aspektów dobrego inwestowania jest to, aby polityka jak najmniej wpływała na realizację projektów.
- Chodzi o to, aby obowiązujące programy infrastrukturalne nie były wstrzymywane na kanwie urny wyborczej. Mamy 66 mld zł na inwestycje kolejowe oraz 135 mld zł na zadania drogowe. Potrzeba dobrego zarządzania projektami, a u nas jest jeszcze z tym słabo - powiedział Żuchowski.
Jako pozytywne określił m.in. takie inicjatywy jak planowana budowa przez GDDKiA obwodnicy Zatora na drodze krajowej nr 28 z zastosowaniem technologii BIM (Building Information Modeling).
- Będzie on tą przysłowiową jaskółką, żeby poziomu centralnego skoordynować działania i opracować standardy. Zwłaszcza, że są możliwości znalezienia finansowania z Komisji Europejskiej na wdrożenie BIM-u w Polsce - podkreślił Żuchowski.
W jego opinii w Prawie zamówień publicznych powinno znaleźć się coś na kształt "dekalogu", który obejmowałby kryteria oceny ofert w przetargach. Przykładowo pięć z nich trzeba by zastosować w postępowaniu.
Takie rozwiązanie mogłoby zmusić zamawiających, aby nie stosowali jako pozacenowych kryteriów tylko okresu gwarancji i terminu realizacji, co w praktyce zazwyczaj sprowadza konkurencję do ceny.
Przyznał też, że wiele firm, szczególnie tych mniejszych, zmaga się z problemem płynności finansowej, co jest związane z uwarunkowaniami prawnymi.
- Sporo małych przedsiębiorstw nie radzi sobie z odwróconym VAT. Okres trzech miesięcy oczekiwania na zwrot podatku sprawia, że trudno im zachować płynność finansową - mówił Żuchowski.
Jednym z problemów poruszonych podczas dyskusji były też rosnące ceny mieszkań. Z drugiej strony w Polsce wciąż istnieje bardzo duża luka mieszkaniowa. W pewnym stopniu ma ją wypełnić m.in. program Mieszkaniu Plus, w którego realizację jest zaangażowana spółka BGK Nieruchomości.
- Mówi się, że deweloperzy zdzierają skórę z klientów. Zobaczymy, czy uda nam się budować taniej. Możemy mieć do końca 2019 r. w budowie 100 tys. mieszkań. Potrzeby są szacowane na poziomie 2-3 mln lokali. Pytanie o jakich mówimy mieszkaniach - powiedział Kołodziejczyk.
- W Polsce dominują mieszkania małe i średnie. Temat jest trudny, bo jak zabezpieczymy te pierwsze potrzeby, to pojawią się głosy, że każda rodzina powinna mieć większe mieszkanie. Proces przebudowy miast będzie trwał wiele, wiele lat - dodał.
Zdaniem Radosława Górskiego można budować taniej, ale to wymaga zmian już na etapie projektowania.
- Umiemy i chcemy zbudować tańsze mieszkania niż te na rynku. Tu nie chodzi o marżę, ale o dostosowanie do potrzeb klienta. Inne jest budowanie dla klienta komercyjnego, a czym innym jest produkt, który będzie pełnił funkcje społeczne - wskazał Górski.
Według Jarosława Kołodziejczyka sposobem na obniżenie kosztów budowy mieszkań mogą być prefabrykaty.
- Ich wykorzystanie powinno spowodować, że mieszkania będą tańsze. Konieczna jest jednak standaryzacja, bo nikomu nie będzie się opłacało tworzenie co chwilę innego produktu - zaznaczył Kołodziejczyk.
Zdaniem Radosława Górskiego wzrost cen mieszkań jest nieunikniony. Budimex odmawia wielu inwestorom, bo nie jest w stanie realizować projektów ze względu na ograniczone możliwości wykonawcze.
- Brakuje pracowników. Sięgamy po ludzi zza wschodniej granicy, ale nie oszukujmy się - są oni zdecydowanie mniej wykwalifikowani. Rosną ceny usług i materiałów, a także wynagrodzenia. Ceny mieszkań muszą iść w górę - mówił Górski.
Dodał, że firma przymierza się do budowy osiedla w technologii prefabrykowanej. Zwrócił jednak uwagę, że prefabrykacja ma w Polsce złą markę, bo wciąż kojarzy się z wielką płytą.
- Polski klient przyzwyczajany jest do wprowadzania zmian, a prefabrykacja to bardzo powtarzalne projekty. Pytanie, czy klient to kupi i czy go do tego przekonamy. Nie uciekniemy od tego, ale te inwestycje mogą się gorzej sprzedawać - powiedział Górski.
Drewno to materiał coraz chętniej stosowany przez architektów. Wciąż jednak nie jest w Polsce tak popularne jak poza granicami naszego kraju. Chcą to zmienić Lasy Państwowe, które zamierzają promować budownictwo drewniane. Zwłaszcza, że w Polsce działają firmy wyspecjalizowane w tym sektorze.
- W Bielsku Podlaskim działa jedno z największych centrów budowy domów drewnianych w Europie. Są też inne fabryki, które produkują wiele mieszkań i domów jednorodzinnych, przy czym trafiają one głównie na eksport. Z jednej z nich wyjeżdża ponad 1500 domów rocznie, z czego w Polsce jest montowane zaledwie 100 - podkreślił Andrzej Schleser, główny specjalista w Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych.
Dodał, że dziś większość ludzkości mieszka w miastach, gdzie powierzchnie są ograniczone i bardzo drogie. Budownictwo drewniane daje możliwości, by na istniejących budynkach dobudowywać kolejne piętra w lekkiej technologii drewnianej.
Następny argument to energooszczędność, która jest cechą domów z drewna. To istotne, bo w Polsce 30 proc. energii jest zużywane na ogrzewanie budynków.
- W Polsce 50 proc. mieszkań, które powstały przez 1970 r., czyli ponad połowa, to mieszkania stare i wyeksploatowane. Dziś konieczne jest szersze spojrzenie na drewno i jego zastosowanie - podsumował Schleser.
Panel moderował Tomasz Elżbieciak, dziennikarz portalu gospodarczego wnp.pl.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Prefabrykaty, drewno? Jakie będzie polskie budownictwo po unijnym boomie?