Polski rynek nieruchomości nie doznał kryzysu

Polski rynek nieruchomości nie doznał kryzysu
Fot. Adobe Stock. Data dodania: 20 września 2022

Polska jest atrakcyjnym rynkiem dla inwestorów nieruchomości komercyjnych. Ci lokują jednak środki przede wszystkim w obiekty typu „core" - najwyższej jakości i w najlepszych lokalizacjach, których pozostaje na naszym rynku coraz mniej. Niepokojący jest wydłużający się proces tych transakcji - mówili uczestnicy sesji „Kondycja polskiego rynku nieruchomości komercyjnych", odbywającej się w czasie V Europejskiego Kongresu Gospodarczego.

Jakie są niezbędne warunki do utrzymania Polski na pozycji lidera rynku nieruchomości komercyjnych w Europie Centralnej? Czego oczekują aktywni inwestorzy? Jak wygląda rynek finansowania inwestycji w naszym kraju? Na te pytania próbowali znaleźć odpowiedź uczestnicy sesji. Byli zgodni, że sektor komercyjny w naszym kraju nie przeżył prawdziwego kryzysu.

- W wielu aspektach polski rynek okazał się prymusem - zaznacza Waldemar Lesiak, wiceprezes zarządu, Echo Investment SA. - Wygraliśmy m.in. walkę z Chinami o inwestorów z branży BPO, co ma ogromne przełożenie na rozwój segmentu biurowego. Przekonaliśmy ich jakością życia, pracy i prowadzenia biznesu - dodaje.

Michael McCarthy, członek zarządu Banku Zachodniego WBK, podkreślił, że nawet jeśli mamy do czynienia ze spowolnieniem, to i tak sytuacja ekonomiczna naszego kraju jest o wiele lepsza niż większości państw Europy. - Polska ma silne podstawy gospodarcze, a statystyczny dług publiczny jest jednym z najniższych w Europie. Pozytywne sygnały z gospodarki nie pozostają bez echa - przyciągają nad Wisłę zagraniczny kapitał, który chce inwestować w nieruchomości - zauważa McCarthy.

W jego opinii w średnioterminowej perspektywie pozytywne tendencje wydają się niezagrożone, a deweloperzy planujący kolejne projekty komercyjne w Polsce, nie powinni mieć większych problemów z pozyskaniem finansowania bankowego. Podkreślił, że polski rynek cieszy się bardzo dobrą opinią już nie tylko w regionie CEE, ale w skali globalnej.

Szansa dla najlepszych

Jeśli chodzi o sytuację na rynku nieruchomości handlowych, Leszek Sikora, członek zarządu, ECE Projektmanagement Polska, uważa, że panujące dziś warunki to nie kryzys, ale szansa na wybicie się dobrych projektów. - W ECE nie przeżyliśmy kryzysu. Mamy kolejkę najemców do naszych centrów handlowych, nie mamy też problemu z finansowaniem przedsięwzięć. Jesienią chcemy ruszyć z budową galerii w Bydgoszczy - wyjaśnia Leszek Sikora.
Bogaty plan inwestycyjny ma również spółka Rank Progress. Jej prezes, Jan Mroczka potwierdza, że nie ma problemów z pozyskaniem finansowania, ale trzeba spełnić szereg warunków. - Główny to procent podpisanych umów najmu. Rank Progress nie rozpoczyna budowy, jeśli stopień komercjalizacji nie przekroczy 50 proc. - informuje.

Zdaniem Mirosława Januszko, wiceprezesa ds. inwestycji, Peakside Polonia Management, Polonia Property Funds, duże centra handlowe wciąż znajdują w Polsce nabywców. Obecnie firma zarządza w naszym kraju dwoma funduszami: Polonia I (budynki biurowe i magazynowe) i Polonia II (centra outletowe). - Nie spoczywamy na laurach i cały czas zbieramy dodatkowy kapitał. Pracujemy nad kilkoma nowymi inwestycjami, m.in. w Polsce. Na tym etapie będą to głównie inwestycje oportunistyczne. Szukamy rynkowych okazji i nieruchomości z potencjałem do wzrostu wartości w wyniku naszej pracy - informuje.

Małe miasta trudne, ale z perspektywiczne

Po inwestycyjnym boomie w miastach liczących od około 100 do 300 tys. mieszkańców, deweloperzy centrów handlowych powrócili do rozwijania projektów w największych ośrodkach naszego kraju. Czy to oznacza, że te pierwsze lokalizacje przestały być perspektywiczne? Ewa Teodorczyk z Inter IKEA Centre Group oraz Jan Mroczka z Rank Progress absolutnie zaprzeczają.

- W mniejszych miastach są dziś realizowane ciekawe inwestycje handlowe, lecz nie są aż tak nośne medialnie jak te, związane ze spektakularną przebudową infrastruktury miejskiej czy wykorzystaniem formuły partnerstwa publiczno-prywatnego. Poza tym nie powstają w tak kluczowych lokalizacjach jak w przypadku Galerii Krakowskiej czy warszawskich Złotych Tarasów - mówi Ewa Teodorczyk, Development Manager, Inter IKEA Centre Group Poland.

Zdaniem przedstawicielki Inter IKEA, inwestycje w mniejszych miastach pozwalają dziś realizować bezpieczny biznes, ale ich przygotowanie jest znacznie trudniejsze. - Są prawdopodobnie obciążone większym ryzykiem, dlatego część dużych, kluczowych inwestorów być może obawia się je ponieść - zaznacza Ewa Teodorczyk.

Jan Mroczka podkreśla, iż w małych i średnich miastach Polski problemem nie jest liczba sieci obecnych w Polsce czy tworzenie unikalnych konceptów. - Każda inwestycja musi być po prostu uszyta na miarę lokalnych potrzeb i możliwości - twierdzi.

W przypadku mniejszych lokalizacji mamy do czynienia z bardzo różnym nasyceniem powierzchnią handlową. - Są miasta, w których nie ma już miejsca na kolejny projekt. Zamknięte na nowe inwestycje handlowe są z pewnością: Rzeszów, Legnica, Słupsk czy Opole. Na drugim biegunie są ośrodki, gdzie nasycenie powierzchnią handlową jest poniżej średniej i wynosi mniej niż 550 mkw./1 tys. mieszkańców. Przykładem są: Olsztyn, Bydgoszcz czy Włocławek - wymienia Ewa Teodorczyk.

Właśnie w Bydgoszczy centrum handlowe zamierza wybudować spółka ECE. - W ECE nie przeżyliśmy kryzysu. Mamy kolejkę najemców, nie mamy też problemu z finansowaniem przedsięwzięć. Sytuacja na rynku, z jaką mamy obecnie do czynienia, to nie kryzys, ale szansa na wybicie się dobrych projektów - uważa Leszek Sikora.

Jak dodaje, w Polsce jest wiele ośrodków, które dają rożnego rodzaju graczom możliwość realizowania wyspecjalizowanych formatów handlowych. - Przykładem jest spółka Rank Progress, która z sukcesem formatuje projekty do mniejszych miast - takich, do których ECE nigdy nie wejdzie - tłumaczy Leszek Sikora.

Rank Progress jedne z najbliższych inwestycji zrealizuje w Pile oraz Oleśnicy. - W Oleśnicy nie będziemy budować wielkiego obiektu - widzimy tu potencjał na 9 tys. mkw. Obiekt jest prawie wynajęty - został nam jeden wolny lokal. To pokazuje, że chłonność w małych i średnich miastach jest bardzo duża - mówi Jan Mroczka.

Wśród największych ryzyk w budowaniu centrów handlowych w mniejszych miastach przedstawicielka Inter IKEA wymienia: uzależnienie siły nabywczej od sytuacji 1-2 największych pracodawców w regionie, zmiany demograficzne - odpływ mieszkańców do większych ośrodków oraz tradycyjność, przejawiającą się w potrzebach mieszkańców w stosunku do oferty obiektu.

Słuchać najemców

Jak najemcy podchodzą do mniejszych miast? - Dzisiaj to najemcy rządzą przyszłością projektu handlowego, dlatego najważniejsze jest to, by ich słuchać. To oni przekonują do inwestycji banki czy ostatecznych inwestorów - nabywców projektów - podkreśla Leszek Sikora i dodaje, iż istotne jest stworzenie kluczowej grupy najemców, którzy przyciągną kolejne marki.

- W Polsce mamy do czynienia z niewykształconym rynkiem franczyzobiorców. W związku z czym sieci odzieżowe mają obawy, czy ich wiedza o danym rynku wystarczy, by odnieść sukces i czy warto angażować czas i środki na rozwój w takich lokalizacjach. Te wszystkie ryzyka stanowią wyzwania dla deweloperów - uważa Ewa Teodorczyk.

Zdaniem Jana Mroczki projekt handlowy w mniejszym mieście musi być oparty o najemcę spożywczego. - W naszych projektach powstają też sklepy typu rtv/agd - w tym przypadku mamy umowy z siecią Media Expert. Poza tym jednym ze strategicznych partnerów jest polska firma odzieżowa LPP, która potrafi wynająć w jednym centrum nawet 2,5 tys. mkw. na swoje sklepy - podsumowuje Jan Mroczka.

Jeśli chodzi o marki odzieżowe, ulokowaniem sklepów w projektach spółki Rank Progress interesują się też takie światowe marki jak H&M. - Prowadzimy także rozmowy z C&A. W każdym z obiektów mamy również salony CCC i Deichmann. Jeśli dodamy do tego aptekę, drogerię i kilku operatorów, mamy obiekt wynajęty w 100 proc. - uzupełnia prezes spółki.
Zdaniem uczestników sesji poświęconej rynkowi nieruchomości komercyjnych w Polsce, mniejsze miasta mają ogromny potencjał do budowy kolejnych obiektów handlowych, ale taka inwestycja musi być bardzo dobrze przemyślana, bo wyzwania są ogromne, a margines błędu zdecydowanie mniejszy.

Więcej biur, mniejsze czynsze

Przechodząc do tematyki biurowej, Monika Rajska-Wolińska, partner zarządzający w Colliers International i moderator dyskusji, zauważyła, że obecnie w Polsce mamy prawie 6 mln mkw. powierzchni biurowej. - Tylko w Warszawie jest w budowie dalsze 0,5 mln mkw. biur. Pytanie tylko: czy rynek jest gotowy na tak dużą podaż, czy znajdą się najemcy i czy utrzyma się apetyt inwestorów do zakupu gotowych wieżowców? - pytała.

Waldemar Lesiak z Echo Investment mówi, że spółka ma bardzo rozwinięty program biurowy. W tej chwili planuje realizację 240 tys. mkw. powierzchni, z czego 50 tys. to wieżowiec w miejscu dawnego hotelu Mercure. - To duże wyzwanie. Nie mamy możliwości etapowania, ale wierzymy, że w centrum stolicy poradzimy sobie z komercjalizacją. Zakładamy, że pozycja Warszawy na biurowej mapie regionu będzie wciąż rosła - uważa Waldemar Lesiak.
Dodaje, że pomimo sporej konkurencji nie jest wcale tak, że deweloperzy muszą radykalnie obniżać stawki czynszów.

Z kolei przedstawicielka Colliers International zwróciła uwagę na dużą konkurencję pomiędzy planowanymi i istniejącymi biurowcami. - Dziś właścicielom starszych budynków bardzo trudno utrzymać najemcę, ponieważ ci dostają bardzo atrakcyjne warunki od deweloperów planujących inwestycje. Co trzeba zrobić, żeby ich zatrzymać? - zapytała.

Wiceprezes Peakside Polonia Management stwierdził, że rynek jest prosty. - Jeśli mamy do czynienia z nadpodażą, stawki czynszów muszą spadać - mówi. Dodaje, że rynek warszawski jest specyficzny. - W ostatnich latach stolica nie borykała się z nadpodażą powierzchni biurowej. W centrum nie powstało zbyt wiele budynków i praktycznie wszystkie zostały sprzedane. Spowodowało to, że wszyscy rzucili się na Warszawę i chcą tu zarabiać. My zarabialiśmy najwięcej kupując biurowce wtedy, kiedy było ich jeszcze mało. Teraz najemcy przenoszą się do tańszych lokalizacji. Dzieje się tak na dużą skalę w Warszawie. Problem ten nie dotyczy jednak rynków regionalnych - zauważa.

Jego zdaniem właściciele mogą inwestować w podnoszenie jakości istniejących budynków. - Kiedyś mieliśmy wyższe czynsze, teraz one spadły, ale konkurujemy wciąż bardzo dobrą lokalizacją - twierdzi Januszko.

Motor dla regionów

Spółka Echo Investment ma w Poznaniu park biznesowy o powierzchni 30 tys. mkw., który jest wynajęty w 100 proc. przez solidnych najemców. - Pod koniec tego roku zakończymy budowę projektu o powierzchni 25 tys. mkw. we Wrocławiu. Tu mamy najemców na 88 proc. powierzchni. To parametry, które jasno pokazują, że w regionach warto budować - przekonuje wiceprezes Echo Investment.

Spółka ma też inwestycję w Katowicach i pomimo wczesnego etapu budowy, już prowadzi zaawansowane rozmowy ze znaczącymi najemcami. - Sektor BPO jest bezsprzecznie motorem popytu. Polska wygrała dzięki temu, że potrafiła przyciągnąć tego typu inwestorów. To w naszym kraju zlokalizowane jest 45 proc. wszystkich centrów usług w obszarze CEE - podkreślił Waldemar Lesiak.

- Czy nie ma zagrożenia, że tak szybko jak inwestorzy BPO pojawili się w Polsce, tak szybko opuszczą nasz kraj? Czy wtedy w miastach regionalnych biurowce nie będą świeciły pustkami? - pyta Monika Rajska-Wolińska.

Każda inwestycja to ryzyko. Kupując nieruchomość biurową w mieście regionalnym inwestor otrzymuje wyższe stopy zwrotu w zamian za podwyższony stopień ryzyka. - Trzeba być tego świadomym - stwierdza Lesiak i dodaje, że Echo już sprzedało biurowiec w Krakowie i negocjuje sprzedaż budynku we Wrocławiu. Zdaniem przedstawiciela Echo Investment problemem rynku jest jednak płynność.

Polski kapitał musi się obudzić

Zgadza się z nim Mirosław Januszko. - Byliśmy jednym z pierwszych graczy, który zdecydował się kupować biurowce w miastach regionalnych. Wtedy liczyliśmy, że za kilka lat, wtedy kiedy będziemy zamykać fundusz, czyli w 2013-2014 roku, rynek się upłynni, będzie więcej firm gotowych do zakupów i obudzi się polski kapitał. Tak się nie stało - opowiada.

Jak dodaje, jeśli bogaci Polacy, OFE, czy firmy takie jak PZU nie ruszą na zakupy, to rynek znajdzie się w bardzo trudnej sytuacji. Zdaniem Januszko, firma sprzedaje jeden z najlepszych biurowców w Krakowie, zainteresowanie jest duże, ale do finalizacji transakcji nie dochodzi. - Jesteśmy w stanie uzyskać yield na poziomie 8,5 proc., gdzie na zachodzie stopy procentowe wynoszą 1. Rynek jest skostniały. To budzi lęk innych zagranicznych funduszy przed kupowaniem. Tracą na tym wszyscy - przekonuje.

W Niemczech ok. 50 proc. kapitału na rynku nieruchomości jest pochodzenia krajowego. - W Polsce nasze emerytury są inwestowane w obligacje, zamiast w krajowe nieruchomości To wymaga odgórnej regulacji - przekonuje.
×

DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU JEST DOSTĘPNA DLA SUBSKRYBENTÓW STREFY PREMIUM PORTALU WNP.PL

lub poznaj nasze plany abonamentowe i wybierz odpowiedni dla siebie. Nie masz konta? Kliknij i załóż konto!

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu

Podaj poprawny adres e-mail
W związku z bezpłatną subskrypcją zgadzam się na otrzymywanie na podany adres email informacji handlowych.
Informujemy, że dane przekazane w związku z zamówieniem newslettera będą przetwarzane zgodnie z Polityką Prywatności PTWP Online Sp. z o.o.

Usługa zostanie uruchomiania po kliknięciu w link aktywacyjny przesłany na podany adres email.

W każdej chwili możesz zrezygnować z otrzymywania newslettera i innych informacji.
Musisz zaznaczyć wymaganą zgodę

KOMENTARZE (0)

Do artykułu: Polski rynek nieruchomości nie doznał kryzysu

NEWSLETTER

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

Polityka prywatności portali Grupy PTWP

Logowanie

Dla subskrybentów naszych usług (Strefa Premium, newslettery) oraz uczestników konferencji ogranizowanych przez Grupę PTWP

Nie pamiętasz hasła?

Nie masz jeszcze konta? Kliknij i zarejestruj się teraz!