Przez ostatnie trzynaście lat zdążyliśmy przyzwyczaić się do obfitych unijnych funduszy i traktujemy je jakoś coś naturalnego. Wiele wskazuje na to, że następna perspektywa budżetowa nie będzie już dla Polski tak hojna. Czy jesteśmy gotowi na to, żeby po dwóch siedmiolatkach tłustych przyszło siedem lat chudych?
W sumie od chwili wstąpienia do Unii Europejskiej Polska otrzymała z UE 136 mld euro. Po odliczeniu składek i i innych opłat nasz kraj w rozliczeniach z UE, nasz kraj jest na plusie ponad 91 mld euro. Potężna kasa. Wręcz oszałamiająca.
Oszołomienie lekko jednak mija, gdy zdamy sobie sprawę, że ten strumień pieniędzy płynie do nas od 13 lat. To oznacza 7 mld euro rocznie. Kwota, owszem, znacząca (wystarczyłaby z nawiązką na program 500+), ale już nie oszałamiająca.
- Trzeba jednak widzieć fundusze europejskie we właściwej skali. Polska wydaje na inwestycje ponad 20 proc. PKB czyli ponad 300 mld złotych rocznie. To głównie inwestycje krajowe zarówno prywatne jak i publiczne. Fundusze unijne odpowiadają tylko za 10 proc. tej sumy - podkreślał przy wielu okazjach prof. Stanisław Gomułka, były wiceminister finansów.
Czy to oznacza, że w skrajnie negatywnym scenariuszu znaczącego obcięcia dla Polski funduszy europejskich potrafilibyśmy się bez nich obejść i polska gospodarka rozwijałaby się tak szybko jak dotychczas? Odpowiedź nie jest jednoznaczna.
W dalszej części artykuł dowiesz się:
- o ile fundusze unijne przyspieszają rozwój polskiej gospodarki;
- jaki mają wpływ na rynek walutowy;
- jak polska gospodarka odczuje przykręcenie kurka z funduszami UE
- jak zmieni się struktura wydatków unijnych środków w następnych perspektywach.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Polska i UE. To ostatnie takie fundusze?