Firmom realizującym wielkie kontrakty inwestycyjne coraz częściej opłaca się zapłacić kary umowne niż kontynuować przynoszące straty budowy. Efektem jest wielki paraliż inwestycyjny.
Samorządowcy tymczasem zrzucają winę na firmy budowlane. - Nie ma przetargu, od którego wyniku jego uczestnicy nie składaliby odwołań i domagali się jego unieważnienia - mówi dziennikowi Marek Skrzypek, pełnomocnik ds. realizacji projektu w Podhalańskim Przedsiębiorstwie Komunalnym.
Efektem jest wielki paraliż inwestycyjny. Rząd od kilku miesięcy zapowiada ogromne inwestycje infrastrukturalne. Tymczasem mnożą się patologie, które je opóźniają. Najbardziej widoczne zaniedbania są w drogownictwie, ale jest obszar, będący inwestycyjną Polską w pigułce - projekty związane z ochroną środowiska - czytamy w "Gazecie Prawnej".
Oprócz rosnących kosztów inwestycji, które zachęcają firmy budowlane do zrywania kontraktów - wina jest po stronie urzędników, którzy mnożą zezwolenia i boją się podejmować decyzje, obawiając się oskarżeń o korupcję.
Każdy miesiąc opóźnienia przy galopujących cenach materiałów budowlanych i robocizny powoduje, że rosną koszty inwestycji. Realna jest więc groźba, że najważniejsze projekty nie zostaną ukończone, bo po prostu zabraknie na nie pieniędzy - wyjaśnia "GP".
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Paraliż inwestycyjny w budownictwie