Firmy budowlane tną ceny, bo zapowiadanych przetargów jak na lekartswo
Firmy drogowe uzbroiły się w ciężki sprzęt i fachową załogę, licząc na eksplozję zamówień. Tych jednak nie jest zbyt wiele, więc ceny, które jeszcze w ubiegłym roku mocno przebijały administracyjne kosztorysy, teraz kalkulowane są na sporo niższym poziomie, niż w projektach założyli urzędnicy. Cenowa rywalizacja powoduje też, że firmy zaczynają zarzucać sobie dumping.
Najnowszym kontraktem, w którym firmy poróżniła cena, jest przetarg na drogę Stryszek — Białe Błota (okolice Bydgoszczy). Najniższą ofertę — 371 mln zł brutto — przedstawił Budimex Dromex. Stanowi ona 74,5 proc. wartości kosztorysu.
— Wkalkulowaliśmy dodatnią marżę dla kontraktu. Zapewniam, że nie podjęlibyśmy się jego realizacji, gdyby to przedsięwzięcie nie było dla nas rentowne — twierdzi w "Pulsie Biznesu" Dariusz Blocher, prezes Budimeksu Dromeksu.
Cena nie spodobała się jednak innemu uczestnikowi przetargu. Skanska, która zaproponowała wyższą kwotę —421,09 mln zł (84,5 proc. kosztorysu) — oskarżyła konkurentów (oprócz Budimeksu Dromeksu także Strabag i konsorcjum Eurovia, Warbud, Wazko) o „zaproponowanie rażąco niskiej ceny”.
Obecnie jednak Skanska nie komentuje wysuniętych zarzutów. Przyznaje, że ceny spadają, bo sporo zmieniło się na drogowym rynku.
— Znacząco wzrosła konkurencja na rynku budownictwa drogowego. W ubiegłym roku do przetargu startowało po kilka firm, a obecnie często jest ich kilkanaście, a czasem nawet dwadzieścia. Zwiększyła się także podaż materiałów budowlanych, w rezultacie spadły ich ceny, więc niższa jest też wartość ofert budowlanych — dodaje Piotr Sarnowski, dyrektor oddziału budownictwa drogowo-mostowego Skanska w Poznaniu.
Strabag, który był drugi w przetargu na Stryszek — Białe Błota (zaproponował 396,13 mln zł, czyli 79,5 proc. kosztorysu), przyznaje, że firmy nie mają wyjścia — rywalizują cenowo, by przetrwać - pisze "Puls Biznesu".