Opole - miasto, któremu odcięli prąd

Opole - miasto, któremu odcięli prąd
Fot. Adobe Stock. Data dodania: 20 września 2022

Opole czuje się zdradzone - plany rozbudowy elektrowni tchnęły w wielu ludzi energię i nadzieję, że warto tu żyć. Gdy je odwołano, zostały im długi, rozgoryczenie i złość

Zo miała być strategiczna inwestycja nie tylko dla dramatycznie wyludniającego się regionu, ale i dla Polski. Rozbudowę elektrowni Opole premier Donald Tusk zapowiedział w tzw. drugim exposé. Wartość inwestycji szacowana była na 11,5 mld zł, z czego 20 proc. pozostałoby w regionie. Eldorado.

Marzenia niedawno się rozwiały. Zarząd Polskiej Grupy Energetycznej ogłosił, że zmiany na rynku energetycznym oraz inne projekty inwestycyjne w Grupie PGE przesądziły o wycofaniu się z planów rozbudowy EO o dwa nowe bloki energetyczne.

Wreszcie miało nie być dziur

Brzezie to wieś otaczająca elektrownię. Liczy ok. 200 mieszkańców. Na głównej ulicy (i właściwie jedynej) stoi zdewastowany przystanek. Nieco dalej są hale budowlane.

Każdy jakoś się przygotowywał na inwestycję. Fryzjerka liczyła na więcej głów do strzyżenia, pani szyjąca firanki - że w końcu gmina zrobi porządną drogę z chodnikiem. - Bo jak trochę popada, to toniemy w błocie.

Kolejna rodzina liczyła na pracę. - Mąż już pięć lat na bezrobotnym. Myślałam, że jak bloki będą stawiać, to i jego zatrudnią. Teraz żyjemy tylko z mojej pensji.

Ludzie przypominają, że jeszcze niedawno wicepremier Piechociński mówił w Opolu o "celowości inwestycji". Że sam premier Tusk podczas tegorocznej konferencji poświęconej rodzinie i szansom rozwoju kraju stał na tle baneru z elektrownią Opole w tle.

A teraz nikt pomóc nie chce.

- Mieszkańcy gminy sporo zainwestowali z myślą o rozbudowie elektrowni. Część przygotowała pokoje na wynajem dla pracowników. Wzmocniłby się drobny handel, gastronomia, ludzie mieliby nowe miejsca pracy - mówi Henryk Wróbel, wójt gminy Dobrzeń Wielki, której częścią jest Brzezie. - To bardzo smutna decyzja, która odbije się na całym województwie - dodaje.

Rząd wystawia Siemieniuków do wiatru

Na wieść o szykującej się gigantycznej inwestycji Rafał Siemeniuk i jego rodzina wzięli się ostro do roboty. Do swojego baru dobudował zajazd - sześć kilkuosobowych pokoi, każdy z łazienką i telewizorem. Zajazd U Stasia w ciągu kilku miesięcy odwiedziło ledwie kilku gości. Właściciele nie zarobili nawet na ogrzanie budynku. Ale czekali cierpliwie na początek budowy elektrowni.

- Informacja o wycofaniu się z rozbudowy była dla nas totalnym zaskoczeniem. Nie chcieliśmy w to wierzyć - opowiada Rafał Siemeniuk.

Dziś już ani on, ani jego matka nie mają złudzeń. Zajazd został wystawiony pod wynajem i ewentualną sprzedaż. Zainteresowanie jest niewielkie, bo kto by chciał przyjeżdżać do Brzezia? Idealne byłoby to miejsce dla pracowników firm, które miały budować nowe bloki elektrowni.

Rafał Siemieniuk z myślą o pracownikach nowej elektrowni rozbudował swój zajazd o sześć kilkuosobowych pokoi z łazienką. Wziął kredyt na 15 lat - został z pustymi pokojami i ratą 4 tys. zł

- Długo namawiałam dzieci na to, by w Polsce zostały. Zajazd zaczęliśmy budować z myślą o przyszłości dla nich. Sami chcieliśmy sobie stworzyć miejsca pracy, bo innych perspektyw nie ma. Elektrownia była na sto procent pewna swojej inwestycji, więc i my tym bardziej byliśmy pewni budowy zajazdu - wspomina Gizela Siemieniuk.

- Jednak po tym, gdy rząd nas wystawił do wiatru, mówię dzieciom, że już mogą wyjeżdżać za granicę za pracą. Wyjechać muszą, bo nie mamy pieniędzy na spłatę kredytu.

Zainwestowali 400 tys. zł. Wzięli kredyt na 15 lat. Sama rata to około 4 tys. miesięcznie.

- Dałem również pieniądze, które miałem odłożone na zakup nowego samochodu, bo stary już się sypie. Teraz nie mamy na żadne przyjemności. Z marzeń o wielkim biznesie nie pozostało nic. Za to codziennie zastanawiam się, czy premier, który tak się chwalił tą inwestycją, a potem gładko przyjął decyzję PGE o wycofaniu się, w ogóle się zastanowił, co będzie z ludźmi tutaj.

Chciałem wrócić z Niemiec do rodziny

Wielu mieszkańców gmin wokół elektrowni zainwestowało w rozbudowę swoich domów po to, by wygospodarować w nich miejsca noclegowe dla przyszłych robotników. Zwykle były to średniej wielkości inwestycje, raczej nieoficjalne.

Np. pan Krzysztof (prosi o nieujawnianie nazwiska, bo nie planował zgłaszania swojej inwestycji skarbówce). - Wszyscy żyliśmy nadzieją na rozbudowę elektrowni. Nie tylko my jako mieszkańcy gminy, lecz cały region, bo nowe bloki to setki nowych miejsc pracy - powiada.

Przyznaje, że właśnie z uwagi na plany PGE zdecydował się na powrót z Niemiec, gdzie pracował siedem lat. - Chciałem wrócić na stałe. Zarobione za granicą pieniądze postanowiliśmy z żoną zainwestować w adaptację strychu, bo od początku wszyscy wiedzieli, że rozbudowa bloków to szansa dla okolicznych mieszkańców. Przecież przyszli pracownicy musieliby gdzieś mieszkać.

Urządził trzy dodatkowe pokoje, w każdym po dwa miejsca do spania. - Do tego wspólna duża kuchnia z pokojem dziennym i łazienką. Osobne wejścia. Kosztowało nas to około 30 tys. zł, ale liczyłem, że w końcu znajdę pracę obok domu i będę blisko rodziny - opowiada. - Po tej smutnej decyzji jakoś nie umiemy się pozbierać - mówi. Choć przyznaje, że jest pewien pozytyw. - Całe szczęście, że nie zainwestowaliśmy w budowę sklepu spożywczego, choć byliśmy już na etapie wyboru projektu budowlanego - dodaje. Mówi, że nie pozostaje mu nic innego, niż czekać na lepsze czasy.

Nie ma się czym weselić

W stronę Niemiec tęsknym okiem patrzy również Christian Piekorz. - Kiedyś tam pracowałem, kilka godzin dziennie, nieźle zarabiałem i miałem święty spokój. Dziś pracuję po 14 godzin na dobę i mam z tego tylko niekończące się problemy.

Piekorz również liczył na rozbudowę elektrowni. - Gdyby nie zapewnienia PGE, to sam bym nigdy się na inwestycję w dom nie zdecydował. Teraz jestem już w połowie drogi, wydałem 40 tys. na przygotowania i projekt domu mieszkalnego z 44 miejscami dla pracowników i z salą konferencyjną. Koszt całości to dobrze ponad milion złotych. Tylko się zastanawiam po co, skoro rozbudowy nie będzie - opowiada, pokazując projekty.

Znajomy zasugerował mu, że jeśli nie wypali rozbudowa bloków, to może przerobić budynek na dom weselny. - Bzdura. W okolicy jest mnóstwo takich miejsc. Nikt nie zechce u mnie wesela urządzać.

Piskorz prowadzi duży biznes związany z ogrodnictwem. Dzięki temu mógł już przygotować część swojej posesji. Przerobił ją na budynek z 12 miejscami dla pracowników. Czasem udaje mu się te pomieszczenia wynająć. - Wszystko zależy jednak od rozbudowy elektrowni. Jeśli jej nie będzie, to jesteśmy ugotowani.

Unia węgla nie uznaje?

Wójt gminy wspomina, że trzy lata temu PGE nakazało się wyprowadzić przedsiębiorcom z terenu, który miał iść pod budowę bloków. - Musieli poszukać innych lokalizacji, przenieść zakłady. A to wszystko przecież kosztuje - zauważa Henryk Wróbel. Zakłady te zapłaciły nie tylko za przeprowadzkę, ale również za rozbudowę hal. Bo przyjęły za pewnik, że będzie więcej zleceń z powodu rozbudowy elektrowni.

Marek Kozioł, współwłaściciel firmy Poli-Technik, z elektrownią Opole współpracuje od kilkunastu lat. - Gdy w 2011 roku musieliśmy opuścić teren zaplecza elektrowni przygotowywanego pod kątem rozbudowy, zamiast podnajmować biura, postanowiliśmy wybudować własną siedzibę, licząc na udział w planowanej inwestycji. Wydaliśmy na to kilkaset tysięcy złotych. A dziś nie dość, że musieliśmy zwolnić część załogi, to pozostali narzekają na zarobki, bo są niższe niż dwa-trzy lata temu - opowiada.

Od inżyniera z innej okolicznej firmy słyszymy, że mieli zatrudniać nowych ludzi, postawili dodatkową halę. - Teraz się okazuje, że nasza załoga to już i tak za dużo i niektórzy będą musieli iść na bezpłatne urlopy, póki się coś na rynku nie ruszy - przyznaje.

Marek Kozioł wciąż się zastanawia nad tym, co zaważyło na decyzji PGE. - Dla mnie rezygnacja z budowy bloków jest decyzją bardziej polityczną niż ekonomiczną. Może jest efektem nacisków UE, która uznaje węgiel kamienny za mało ekologiczny i rozwojowy surowiec?

Opolszczyzna się nie podda

- Zmiana decyzji PGE to cios dla naszego regionu, ale jesteśmy już zaprawieni w bojach, więc tak łatwo się nie poddamy - zapewnia Henryk Galwas, szef Opolskiej Izby Gospodarczej. - Gdy przed laty wywalczyliśmy utrzymanie naszego województwa, to teraz wywalczymy inwestycję. Dlatego też wspólnie z władzami Opola, regionu i czołowymi przedsiębiorstwami przygotowaliśmy rezolucję do premiera w sprawie rozbudowy bloków.

Czytamy w niej m.in. "Rozbudowa elektrowni Opole to szansa na zatrzymanie emigracji młodzieży i wykształconych kadr. W przeciwnym wypadku region zostanie skazany na wieloletnią stagnację demograficzną i gospodarczą" oraz: "Bieżąca sytuacja na rynku energii nie może decydować o tak ważnej inwestycji nie tylko dla naszego regionu, ale także dla kraju. Tym bardziej że do 2019 roku polska energetyka będzie musiała wyłączyć 6,5 tys. MW mocy z powodu niskiej efektywności i zagrożeń dla środowiska, co stanowi piątą część potencjału polskiej energetyki, a w ciągu ostatnich pięciu lat PGE nie rozpoczęła ani jednego projektu".

Jednocześnie opolscy politycy podkreślają, że budowa bloków jest potrzebna nie tylko Opolszczyźnie. - Skorzystać miał również Wrocław, który koniecznie potrzebuje drugiego źródła energii. Zresztą ta inwestycja potrzebna jest całej Polsce - zapewnia prezydent Opola Ryszard Zembaczyński (na zdjęciu obok), wieloletni działacz PO. Zembaczyński przypomina, że z uwagi na zapowiadaną rozbudowę Opole postarało się o 13 mln zł dofinansowania unijnego i rozstrzygnęło już przetarg na budowę gigantycznego skrzyżowania drogi wiodącej ku elektrowni z obwodnicą miasta. Zapowiadało się bowiem, że dziennie przejeżdżać tamtędy będzie tysiące aut, w tym mnóstwo ciężarowych.

Andrzej Balcerek, prezes zarządu Górażdże Cement SA, jednego z największych pracodawców na Opolszczyźnie, którzy także liczył na zwiększenie produkcji przy inwestycji w elektrowni: - A ja obywatel, czyli współwłaściciel poniekąd tej PGE, chciałbym usłyszeć wyjaśnienie, co takiego się zmieniło w Polsce, że inwestycja sprawdzała się rok temu, a nie sprawdza się teraz. Bo według mnie nic się nie zmieniło albo niewiele. Może tylko tyle, że węgiel kamienny mocno staniał i jego zwały są ogromne, więc za drogi akurat nie jest.
×

DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU JEST DOSTĘPNA DLA SUBSKRYBENTÓW STREFY PREMIUM PORTALU WNP.PL

lub poznaj nasze plany abonamentowe i wybierz odpowiedni dla siebie. Nie masz konta? Kliknij i załóż konto!

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu

Podaj poprawny adres e-mail
W związku z bezpłatną subskrypcją zgadzam się na otrzymywanie na podany adres email informacji handlowych.
Informujemy, że dane przekazane w związku z zamówieniem newslettera będą przetwarzane zgodnie z Polityką Prywatności PTWP Online Sp. z o.o.

Usługa zostanie uruchomiania po kliknięciu w link aktywacyjny przesłany na podany adres email.

W każdej chwili możesz zrezygnować z otrzymywania newslettera i innych informacji.
Musisz zaznaczyć wymaganą zgodę

SPÓŁKI

KOMENTARZE (0)

Do artykułu: Opole - miasto, któremu odcięli prąd

NEWSLETTER

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

Polityka prywatności portali Grupy PTWP

Logowanie

Dla subskrybentów naszych usług (Strefa Premium, newslettery) oraz uczestników konferencji ogranizowanych przez Grupę PTWP

Nie pamiętasz hasła?

Nie masz jeszcze konta? Kliknij i zarejestruj się teraz!