Nierzetelne wyceny, liczne nieprawidłowości i w efekcie kilka milionów złotych straty. Najwyższa Izba Kontroli przyjrzała się spółce Tyski Sport. Miejska spółka odpowiedzialna jest za budowę stadionu oraz drużynę piłkarską, koszykarską i hokejową. Z wynikami kontroli nie zgadzają się władze miasta. Ich zdaniem - pomimo wskazanych nieprawidłowości - wszystko odbywało się zgodnie z literą prawa.
Zdaniem NIK-u, spółka nie była na to gotowa. Samo przygotowanie przetargu sprawiło jej sporo problemów. Wykonawca został wyłoniony dopiero za trzecim podejściem. Najwięcej wątpliwości budzi jednak przejęcie sekcji hokeja i piłki nożnej od Stowarzyszenia GKS Tychy.
- Zastosowano w trakcie wyceny nieadekwatne i niewłaściwe metody, przyjęto zbyt optymistyczną wycenę - mówi Piotr Miklis, dyrektor NIK w Katowicach. Tyski Sport sekcję piłkarską wycenił na ponad 900 tysięcy złotych. Tyle, że była ona zadłużona. Dlatego biegły powołany przez NIK ustalił, że to Tyski Sport powinien dostać pieniądze, a nie dopłacać do transakcji. Podobnie było z przejęciem sekcji hokejowej. Według spółki była ona warta prawie dwa miliony złotych. Według NIK-uta kwota została zawyżona o kilka milionów. - Różnica jest około 5 mln złotych, bo NIK podaje, że wartość powinna być ujemna, a została wykazana dodatnia - zaznacza Grzegorz Kołodziejczyk, radny Tychów, PiS.
Władze Tyskiego Sportu do winy się nie poczuwają. Ich zdaniem, nie ma mowy o nieprawidłowościach. - My stoimy na stanowisku, że ta wycena została wykonana w sposób prawidłowy i dlatego też wnieśliśmy zastrzeżenia do pokontrolnego, teraz czekamy na końcowy raport z tej kontroli - informuje Michał Rus, rzecznik prasowy spółki Tyski Sport. Raport najwięcej zaniedbań wykazał w przejmowaniu sekcji hokejowej. Kiedy przejął ją Tyski Sport, nie poinformował o tym sponsorów. Przez to spółka straciła prawie pół miliona złotych, które mogła dostać za reklamę. Według nieoficjalnych informacji dwieście tysięcy złotych z tej kwoty trafiło na konto jednego z działaczy. Andrzej Skowroński był jednocześnie prezesem stowarzyszenia, które sprzedało sekcję Tyskiemu Sportowi, zasiadał w radzie nadzorczej tej spółki, a przy okazji był prezesem jednego z głównych sponsorów hokejowej drużyny. - Spółka to jest autorski pomysł pana prezydenta i bije bezpośrednio w niego. Twierdził, że wszystko będzie wspaniale, a po czterech latach okazuje się, że jest fatalnie zarządzana - uważa Jakub Chełstowski, radny Tychów, Tychy Naszą Małą Ojczyzną.
Zdaniem NIK-u, spółka nie potrafiła też utrzymać lodowiska. Po czterech latach, Stadion Zimowy z powrotem trafił do miasta. Inspektorzy szacują straty na około milion złotych. - Na sport w mieście wydajemy kilkanaście milionów złotych i być może przy tym całym nowatorskim pomyśle jakieś błędy zostały popełnione, oczywiście zdaniem NIK-u, bo myśmy błędu nie popełnili - odpowiada Andrzej Dziuba, prezydent Tychów. To prawdopodobnie zweryfikuje dopiero prokuratura. Niewykluczone, że zarzuty zostaną postawione byłym władzom Tyskiego Sportu.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: NIK prześwietlił budowę stadionu w Tychach