Nacjonalizacja uratuje polskie firmy budowlane?

Nacjonalizacja uratuje polskie firmy budowlane?
Fot. Adobe Stock. Data dodania: 20 września 2022

Rząd chce rzucić koło ratunkowe tonącym firmom budowlanych, aby nie zostały sparaliżowane wielkie inwestycje warte miliardy złotych. Agencja Rozwoju Przemysłu może znacjonalizować upadłą PBG budującą autostrady i gazoport

- Żebyśmy cokolwiek zrobili, musi wpłynąć wniosek od PBG - mówi Wojciech Dąbrowski, prezes Agencji Rozwoju Przemysłu. ARP była przygotowana, że taki wniosek w piątek wpłynie. Ale na razie go nie ma.

W czwartek do dymisji podał się prezes PBG Jerzy Wiśniewski, który ma 42 proc. akcji spółki. Zastąpił go Wiesław Różacki, prezes producenta kotłów Rafako. Raciborskie Rafako należy do PBG i jest "perłą w koronie" firmy.

- Prowadzimy w tej sprawie rozmowy. Wsparcie państwa bardzo by pomogło PBG. Przecież spółka realizuje projekty, które są ważne dla państwa. - mówi "Gazecie" Różacki. Ale czy i kiedy spółka złoży wniosek - tego nie wiadomo.

Ogłoszona kilkanaście dni temu upadłość PBG wywołała prawdziwe trzęsienie ziemi w branży budowlanej i wśród bankowców. Ta wielka grupa budowlana ma w portfelach kontrakty warte miliardy złotych np. na stadiony, autostrady, gazoport w Świnoujściu, kopalnię gazu dla PGNiG. Sąd zgodził się, by PBG i jej spółka-córka Hydrobudowa Polska upadły z możliwością zawarcia układu z wierzycielami. W takim scenariuszu mają szansę porozumieć się z wierzycielami i przetrwać, jeśli część długów zostanie im darowana. Nie wiadomo, czy się uda, bo po ogłoszeniu upadłości banki żądają natychmiastowej spłaty kredytów.

Banki liczą straty

Firmy budowlane mają co spłacać, bo tylko grupa PBG pożyczyła w dwunastu bankach zawrotną kwotę 1,7 mld zł. Najwięcej jest winna Pekao SA, ING, BZ WBK i Nordei. Grupa PBG masowo pożyczała pieniądze, bo potrzebowała kapitału na finansowanie kontraktów. Wykonawca najpierw sam bierze na siebie płacenie rachunków na budowie, a dopiero później otrzymuje pieniądze od zleceniodawcy. Zdobycie w 2010 r. czterech kontraktów drogowych wartych 4 mld zł oznaczało dla Grupy PBG konieczność zdobycia świeżych 400 mln zł na ich bieżącą realizację. Firma nie przewidziała, że ostro w górę pójdą materiały budowlane, np. asfalt, i wpadła w finansową pułapkę. W I kwartale tego roku straciła netto 66 mln zł.

Banki przerażone falą upadłości w sektorze budowlanym mogą zakręcić kurek z kredytami i nie udzielać gwarancji.

- Trzeba działać i to naprawdę szybko, bo banki robią się coraz bardziej nerwowe. Chcą ograniczać zaangażowanie w sektor budowlany. Pytanie, czy wsparcie ze strony rządu nie przychodzi za późno. To prawda, że zarządy firm budowlanych popełniły koszmarne błędy w ocenie ryzyka, nabrały za dużo kontraktów, zadłużyły się ponad miarę. Ale mimo to trzeba im pomóc, bo w przeciwnym razie wszystko w branży budowlanej może przepaść i nie będzie czego zbierać - powiedział nam anonimowo doświadczony menedżer, bankowiec jednego z czołowych banków.

Za szybkim zaangażowaniem się państwa oręduje wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak.

Przekonuje, że upadłość PBG będzie miała ogromne konsekwencje dla całego sektora bankowego. - Milion złotych straty banków na kredytach dla PBG przełoży się na zmniejszenie akcji kredytowej o 12,5 mln zł, to wynika z konieczności zwiększenia kapitału własnego banków. Czyli miliard strat to 12,5 mld mniej kredytów na rynku - tłumaczy "Gazecie".

Według Pawlaka rząd mógłby pomóc poprzez ARP, państwowy fundusz, który pomaga firmom wychodzić z kłopotów. PBG mogłaby wyemitować nowe akcje, które obejmie ARP. Oznaczałoby to nacjonalizację.

Różacki mówi, że ARP niekoniecznie musiałaby zaangażować się kapitałowo. - W grę wchodzą także pożyczki czy gwarancje. Najważniejsze jest podtrzymanie płynności finansowej spółki - wyjaśnia.

Do tej pory agencja troszczyła się tylko o firmy państwowe. W przypadku PBG pierwszy raz miałaby zaangażować się w ratowanie firmy prywatnej. - Technologia jest taka sama. Czy chleb się piecze w piekarni prywatnej, czy państwowej, to na końcu wychodzi taki sam chleb - mówi Pawlak. I powołuje się na przykład z USA, gdzie państwo weszło jako większościowy akcjonariusz do General Motors, ratując spółkę, a gdy największy producent aut w USA stanął na nogi, sprzedało akcje.

Decyzje muszą być podjęte w ciągu kilku najbliższych tygodni. - Rozmawialiśmy ze Związkiem Banków Polskich i wydaje się, że banki chcą rozwiązania zorganizowanego, a nie żywiołowej upadłości. Potrzebna jest współpraca dotychczasowych akcjonariuszy, banków i państwa, zwłaszcza że w PBG ponad 10 proc. akcji mają fundusze emerytalne. To są nasze emerytury i to jest kolejny powód, żeby się zaangażować - dodaje wicepremier.

Co na to banki? - Na spotkaniu w resorcie gospodarki dyskutowaliśmy o sytuacji firm budowlanych, niektórych w stanie upadłości i o sposobie, w jaki można im pomóc. W gospodarce rynkowej dopuszcza się nadzwyczajne sytuacje, gdy udziela się pomocy publicznej, jeśli wymaga tego interes gospodarczy państwa. Takie działania można oceniać pozytywnie - powiedział nam Krzysztof Pietraszkiewicz, prezes Związku Banków Polskich. - Sytuacja branży budowlanej jest trudna, ale ten kryzys da się pokonać dzięki odpowiedniemu zarządzaniu. Chodzi o to, by kontynuować wielkie kontrakty infrastrukturalne, rozpoczynać nowe i nie dopuścić do paraliżu inwestycyjnego przez brak finansowania. Taka pozytywna motywacja zachęca do działania stronę rządową i banki. Przy dobrej koordynacji korzyści dla całej gospodarki mogą być ogromne - dodał.

Ale na wsparcie dla PBG musiałaby się zgodzić Komisja Europejska, która pilnuje, by państwa samowolnie nie pomagały firmom, bo to zakłóca konkurencję. Jeśli Komisja zakwestionowałaby transakcję, PBG musiałaby zwrócić całą pomoc.

- Nie wyobrażam sobie inwestycji w upadłą firmę bez zgody Brukseli - mówi szef ARP, Wojciech Dąbrowski.

Sceptyczny jest resort skarbu, który nadzoruje agencję. - Zgoda Brukseli na pomoc oznacza kilkumiesięczną procedurę. A dla spółki będącej w upadłości każdy dzień jest na wagę złota, więc jej priorytetem powinno być ułożenie się z właścicielami - twierdzi Magdalena Kobos, rzeczniczka ministerstwa.

- Spójrzmy, w jakim tempie przyznawano pomoc dla banków w Hiszpanii - ripostuje wicepremier i minister gospodarki Waldemar Pawlak.

Czas to pieniądz

Jaka kwota wchodzi w grę? - Dzisiaj może być potrzebne pół miliarda, a za miesiąc dwa lub trzy razy tyle - mówi Pawlak. ARP korzysta ze środków Funduszu Restrukturyzacji Przedsiębiorstw, którymi dysponuje resort skarbu. W tej chwili w funduszu jest 1,3 mld zł wolnych środków.

Czy największy akcjonariusz PBG Jerzy Wiśniewski będzie współpracować, skoro straci kontrolę nad spółką? Nie wiadomo. Były prezes powiedział tylko, że prowadzi rozmowy z potencjalnym inwestorem. Sam znalazł się w trudnej sytuacji. W czwartek akcjonariusze zgłosili wotum nieufności za działania w 2011 r., co otwiera drogę do odszkodowań osobiście wobec niego.

Pawlak nie bez powodu powołuje się na przykład USA. Po upadku w 2008 r. banku Lehman Brothers rząd federalny zdecydował się pomóc prywatnemu sektorowi na niespotykaną w historii skalę. Ocalił przed upadkiem wiele firm z sektora finansowego np. największego ubezpieczyciela na świecie AIG. Podobnie postąpił z bankami rząd brytyjski. Wtedy pojawiło się określenie, że są w gospodarce firmy "zbyt duże, aby upaść" (too big to fail). Firmy, które trzeba ratować za wszelką cenę z kieszeni podatników, bo w przeciwnym razie nastąpi w gospodarce efekt domina i kryzys niewyobrażalnych rozmiarów.

Czy w Polsce też są firmy zbyt duże, aby upaść? Nie chodzi bynajmniej o sektor finansowy, bo polskie banki i ubezpieczyciele pomimo kryzysu są w doskonałej formie i notują ogromne zyski. Zagrożeniem dla gospodarki stały się właśnie firmy budowlane, które zaangażowały się na niespotykaną skalę w modernizację infrastruktury w Polsce, związanej nie tylko z organizacją Euro 2012, lecz także np. z budową obiektów przemysłowych i użyteczności publicznej. Ich akcjonariusze byli kilka lat temu zachwyceni, gdy słyszeli o podpisywaniu kolejnych gigantycznych kontraktów, ale dziś rwą sobie włosy z głowy, bo zamiast okazać się żyłą złota, czasem są gwoździem do trumny.

Przez ostatnie miesiące wzbiera w branży fala upadłości. Oprócz PBG bankrutami zostały m.in. Dolnośląskie Surowce Skalne (DSS) budujące autostradę A2 i Poldim z grupy Trakcja-Tiltra (A1).
×

DALSZA CZĘŚĆ ARTYKUŁU JEST DOSTĘPNA DLA SUBSKRYBENTÓW STREFY PREMIUM PORTALU WNP.PL

lub poznaj nasze plany abonamentowe i wybierz odpowiedni dla siebie. Nie masz konta? Kliknij i załóż konto!

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu

Podaj poprawny adres e-mail
W związku z bezpłatną subskrypcją zgadzam się na otrzymywanie na podany adres email informacji handlowych.
Informujemy, że dane przekazane w związku z zamówieniem newslettera będą przetwarzane zgodnie z Polityką Prywatności PTWP Online Sp. z o.o.

Usługa zostanie uruchomiania po kliknięciu w link aktywacyjny przesłany na podany adres email.

W każdej chwili możesz zrezygnować z otrzymywania newslettera i innych informacji.
Musisz zaznaczyć wymaganą zgodę

SPÓŁKI

KOMENTARZE (0)

Do artykułu: Nacjonalizacja uratuje polskie firmy budowlane?

NEWSLETTER

Zamów newsletter z najciekawszymi i najlepszymi tekstami portalu.

Polityka prywatności portali Grupy PTWP

Logowanie

Dla subskrybentów naszych usług (Strefa Premium, newslettery) oraz uczestników konferencji ogranizowanych przez Grupę PTWP

Nie pamiętasz hasła?

Nie masz jeszcze konta? Kliknij i zarejestruj się teraz!