Drugi dzień trwa okupacja dużej sali obrad łódzkiej rady miejskiej. Kilkadziesiąt protestujących osób domaga się zmiany decyzji radnych dot. budowy Centrum Festiwalowo-Kongresowego "Camerimage Łódź Center". Radni PO i SLD mający w radzie większość zapowiadają, że nie ugną się pod naciskami strajkujących i wcześniejszych uchwał nie zmienią.
Zdaniem radnych inwestycję będzie można rozpocząć dopiero po zapewnieniu jej dofinansowania kwotą 250 mln zł, pochodzącą z innych źródeł niż budżet miasta.
Pisma ze swoimi postulatami organizatorzy strajku przesłali m.in. ministra kultury, do premiera Donalda Tuska i marszałka Sejmu Bronisława Komorowskiego.
W środę wieczorem strajk rozpoczynało ok. 150 osób. W czwartek przed południem w sali było już niespełna 60 osób. Rzecznik prasowy strajku Włodzimierz Popiński tłumaczył, że możliwość opuszczania sali obrad to świadoma decyzja organizatorów protestu.
- Dzisiejsza młodzież, aczkolwiek wspaniała, nie jest przyzwyczajona do warunków, w jakich myśmy wyrastali. Dzisiaj obowiązują inne standardy cywilizacyjne. Dlatego ustaliliśmy, że grupami będziemy opuszczać budynek, by każdy mógł np. spokojnie się wykąpać - powiedział Popiński.
Dodał, że organizatorzy nie chcą nikomu narzucać rodzaju diety i sposobu higieny.
Liczba strajkujących zmniejszyła się po południu, kiedy pojawiła się informacja o możliwości podłożenia bomby w budynku. Zaniepokojenie wywołała tajemnicza paczka znaleziona na parterze. Po przyjeździe policji okazało się, że alarm był fałszywy.
- Uczestnicy strajku sami musieli zdecydować, czy zostaną w sali, czy też opuszczą ją i wrócą po zakończeniu policyjnej akcji związanej z tajemniczą paczką - wyjaśnił Popiński.
Zdaniem prezydenta Łodzi, Jerzego Kropiwnickiego rzekoma bomba to jedynie próba zakończenia strajku.
Liczby protestujących dziennikarze nie mogli w czwartek zweryfikować, gdyż nie mieli już swobodnego dostępu do znajdującej się na drugim piętrze sali obrad. Piętro niżej ogrodzono schody prowadzące do sali obrad, a strajkujący na górę wpuszczali tylko wybrane osoby.
Zdaniem Popińskiego dla uczestników strajku, którymi są głównie studenci, udział w tej akcji jest doskonałą lekcją demokracji. - Oni tu spali, śpiewali, obejrzeli jakiś film. Rozmawiali z dziennikarzami. Nagle się okazało, że ten świat jest ich światem. Tego już nikt nigdy im nie odbierze (...) Tu się nic złego nie dzieje i wszystkie strony powinny być z tego zadowolone - powiedział Popiński.
Strajkujący mają zgodę prezydenta Łodzi Jerzego Kropiwnickiego na przebywanie w sali obrad.
Protestujący nie mogą liczyć na poparcie m.in. klubu radnych Platformy Obywatelskiej. Przewodniczący klubu Mateusz Walasek podkreślił w czwartek, że radni nie ugną się pod presją.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Łódź: trwa okupacja rady miejskiej