Najdalej w 2010 roku znikną przepisy komplikujące budowy. Ministerstwo Infrastruktury pracuje nad zmianą warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich lokalizacja. Ma być prościej i taniej - dowiedziała się "Rzeczpospolita".
Problem wreszcie zauważył resort infrastruktury. – Zleciliśmy Instytutowi Techniki Budowlanej przegląd światowych rozwiązań w zakresie warunków technicznych, jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie – potwierdza Olgierd Dziekoński, wiceminister infrastruktury odpowiedzialny za budownictwo. – To będzie zmiana nie tylko samych warunków, ale i ich filozofii.
Zasady mają być bardziej elastyczne. Dziekoński tłumaczy, że nie trzeba określać szerokości konkretnych drzwi. Wystarczy np. zaznaczyć, że mieści się w nich wózek dla niepełnosprawnych.
Inwestorzy pytani o największe absurdy aktualnych przepisów, mówią najczęściej o odległościach między budynkami, szerokościach klatek schodowych, oknach od strony sąsiada czy wysokościach budynków i pomieszczeń. Jeśli ktoś chce np. mieć pokój dzienny o powierzchni 6 czy 8 mkw., czyli mniejszej, niż przewidują dziś warunki techniczne, musi mieć na to zgodę właściwego ministra ds. budownictwa. Minister wydaje ją, gdy jest to uzasadnione szczególnymi uwarunkowaniami. Rocznie do resortu infrastruktury trafia ok. 5 tys. wniosków w takich sprawach. – Nowe standardy zlikwidują tę uciążliwą zarówno dla inwestorów, jak i administracji sytuację – mówi Dziekoński. Efekt jest bowiem taki, że mamy przepisy, które co roku w tysiącach przypadków zmienia się indywidualną decyzją ministra.
Zmiana warunków technicznych to nie tylko ułatwienie, ale i spore oszczędności dla budujących. Jacek Bielecki wylicza, że przykładowo zbudowanie stanowiska w garażu podziemnym bez spełnienia absurdalnych polskich wymogów (ale zgodnego z normami działającymi na zachodzie) byłoby o 30 proc. tańsze. Szef PZFD niedawno zwiedzał jedną z inwestycji w Amsterdamie, w której mieszkania mają po 2,4 m wysokości. – Pytałem Holendrów, czy prawo im na to pozwala. Odpowiedzieli, że tak. Wysokość nie jest bowiem kwestią bezpieczeństwa, ale komfortu. Jak kogoś nie stać na większy komfort, ma 2,4 m wysokości – tłumaczy Bielecki.
Dziekoński dodaje, że w niektórych krajach, m.in. w Wielkiej Brytanii, jest nawet możliwość wprowadzania standardów budowlanych określanych lokalnie. W ramach uchwały władz lokalnych. – To bardzo ciekawe rozwiązanie – mówi minister. Dodaje, że resort będzie rozważał możliwość wprowadzania lokalnych unormowań.
Na nowe przepisy trzeba będzie jednak poczekać. – Chcemy poddać projekty pod konsultację środowiskową w grudniu – zapowiada Dziekoński. – Najwcześniej w połowie 2009 r. rozporządzenie mogłoby wejść w życie, ale z dużym vacatio legis. Trzeba dać czas na przyjrzenie się przepisom, zrozumienie ich i dostosowanie się. Bo to będzie spora zmiana. Jak zaznacza, nowe zasady powinny obowiązywać od 1 stycznia 2010 r.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Koniec z budowlanymi absurdami