Każdego roku do Głównego Urzędu Nadzoru Budowlanego w Warszawie wpływa około 4 tysięcy skarg z całej Polski na zaniedbania i niewłaściwe wykonywanie zadań przez inspektorów budowlanych.
- Mamy sygnały z całej Polski. Problemy z nadzorem budowlanym wszędzie są identyczne. Urzędnicy przymykają oko na przykład na samowole budowlane. Czy to przypadek, że rację zawsze ma bogatszy, a nie biedny, chociaż posiada wszelkie dokumenty? - pyta Barbara Kołodrub, wiceprezes stowarzyszenia.
Organizacja chce też zainteresować prowadzonymi przez siebie sprawami Julię Piterę, pełnomocnika rządu do spraw walki z korupcją.
Osoby poszkodowane przez nadzór budowlany zwykle są bezradne, bo prokuratura najczęściej odmawia wszczęcia postępowania. Co gorsza, nawet wygrana w sądzie nic nie daje, bo za egzekucję wyroku odpowiada... nadzór budowlany. Stowarzyszenie będzie więc walczyć o zmianę prawa.
- Dla inspektorów plan zagospodarowania przestrzennego powinien być dekalogiem, a nie znaczy nic - mówi Kołodrub, która od 15 lat walczy o zablokowanie rozbudowy tartaku w sąsiedztwie swojego domu. Chociaż za nią stoją sądy oraz wojewoda opolski, tartak wciąż się powiększa.
Od kilku miesięcy sprawie z urzędu przygląda się opolska prokuratura.
- To jest pierwszy taki sukces naszego stowarzyszenia%07- mówi Barbara Kołodrub.
Teraz na wsparcie organizacji będą mogli liczyć również poszkodowani z naszego regionu. Tymczasową siedzibą pierwszej filii będzie Racibórz.
- Stąd będzie łatwiej sterować sprawami, które bezpośrednio dotyczą mieszkańców i spraw województwa śląskiego - mówi Kołodrub.
Niedawno odbyło się pierwsze spotkanie śląskiej grupy. To dopiero początek działalności, a mają już członków z Rybnika, Radlina, Raciborza i maleńkiej wsi Tworków. W stowarzyszeniu odbierają kolejne telefony z: Katowic, Chorzowa i Żywca.
- Pochodzimy z różnych miejscowości i mamy różne historie, ale zawsze chodzi o to samo: bogaty przedsiębiorca dokonuje samowoli, a nadzór przymyka na to oko - mówi Sylwia Cygan, właścicielka zabytkowej kamienicy w Raciborzu, która też ma kłopoty z nadzorem. - Mój sąsiad częściowo rozebrał dach mojego domu, by podnieść swój budynek. Właścicielka kamienicy przy ul. Londzina napisała już dziesiątki skarg. Na razie nic nie wskórała.
Ilona Szymańska, rzecznik prasowy Głównego Inspektora Nadzoru Budowlanego przyznaje, że każdego roku skarg z całej Polski jest coraz więcej
- W 2005 roku było ich 3037, w 2006 r. - 3459, w ubiegłym roku - 4817 - wylicza Szymańska. - Ale większość nie powinna w ogóle trafiać do nas. To co dzieje się na szczeblu powiatu nas nie interesuje. My odpowiadamy za wojewódzkie inspektoraty. Ludzie myślą, że powinni w każdej sprawie pisać do centrali, a wcale tak nie jest - mówi Szymańska.
Gdy skarga się "nie zakwalifikuje", odsyłana jest na niższy szczebel. - Gdy dotyczy wojewódzkiego inspektoratu, prosimy go o wyjaśnienia - tłumaczy Szymańska.
Jak taka procedura wygląda w praktyce?
- Odpowiedź do Warszawy przygotowują wówczas osoby, na których napisano skargę - komentuje Sylwia Cygan. - Nadzór budowlany to jest państwo w państwie - mówi.
Wyniki kontroli przeprowadzonej przez inspektorów NIK w 2005 roku wykazały, że terenowe organy nadzoru budowlanego są podatne na uleganie wpływom m.in. samorządów. Od kilku lat mówi się o konieczności reorganizacji ich pracy. Szczególnie mocno akcentowano to po katastrofie na terenie Międzynarodowych Targów Katowickich.
Tymczasem w przygotowywanym w resorcie infrastruktury projekcie ustawy nie podejmuje się tej kwestii.
- Będziemy analizować kwestię utworzenia policji budowlanej, która będzie strzec procedur przy inwestycjach - mówi Teresa Jakutowicz z Ministerstwa Infrastruktury.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Koniec samowoli nadzoru budowlanego