Przypadek Martinsy-Fadesy, która wystąpiła oficjalnie o nadanie statusu bankruta, może się powtórzyć. Skorzystałby na tym nie tylko Polnord.
W ostatnich latach potężni deweloperzy z Półwyspu Iberyjskiego - a potem także ci ze średniej półki - wydali w Polsce setki milionów euro na działki w eksponowanych punktach największych miast. W wielu z tych lokalizacji od dawna nic się nie dzieje, ich właściciele liczą bowiem straty spowodowane kryzysem na własnym rynku nieruchomości. Czy szukając gotówki, zaczną sprzedawać grunty?
Największe możliwości zakupów otwierają się przed Polnordem, który posiada 49 proc. udziałów w spółce Fadesa-Prokom, budującej m.in. Ostoję Wilanów (resztę ma Martinsa-Fadesa).
- Czekamy na to, co zrobi zarządca z majątkiem Hiszpanów. Na szczęście my mamy zagwarantowane prawo pierwokupu 51 proc. udziałów w Fadesie-Prokom. Od poniedziałku pracują biegli, którzy mają wycenić te akcje - twierdzi Wojciech Ciurzyński, prezes giełdowego dewelopera. Wartość całej wspólnej firmy szacuje on na około 250 mln zł.
Niedługo do wzięcia powinny też być aktywa Hiszpanów na Bałkanach i na Węgrzech. W samej Rumunii Martinsa-Fadesa podjęła przygotowania do budowy 7 tys. mieszkań oraz obiektów handlowych o powierzchni 500 tys. mkw. Czy i w ich kierunku spojrzy Polnord?
- Oczywiście, że jesteśmy zainteresowani aktywami, jakie wystawi na sprzedaż zarządca Fadesy. Jeżeli będą one dla nas atrakcyjne, weźmiemy udział w konkursie i niewykluczone, że coś kupimy - odpowiada Wojciech Ciurzyński.
Konkurencja może być spora, bo Rumunia ściąga deweloperów z całej Europy. Są wśród nich notowane na GPW Globe Trade Centre i Echo Investment.
- Na pewno przyjrzymy się tym aktywom, ale nie umiem powiedzieć, czy weźmiemy udział w potencjalnym przetargu. Mamy już dosyć duży portfel, ale jeśli cena będzie dobra... - mówi Mariusz Kozłowski, członek zarządu GTC. - Jeśli projekty Martinsy-Fadesy pojawią się na rynku, przyjrzymy im się z należytą uwagą - informuje Wojciech Gepner, dyrektor PR w Echo Investment.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Kłopoty Hiszpanów mogą być na rękę naszym deweloperom