Mimo że nowe prawo nakazujące demontaż reklam zasłaniających okna weszło tydzień temu, nie wszyscy mu się podporządkowali. Nadzór budowlany w Warszawie wszczął już kilkanaście postępowań - wspólnotom grozi grzywna do 50 tys. zł i zdjęcie reklam na ich koszt.
Ta sprawa stała się motorem zmian w prawie inspirowanych przez wojewodę mazowieckiego. W listopadzie 2009 r. minister infrastruktury wydał rozporządzenie dające aż 18 miesięcy na wygaśnięcie umów z firmami reklamowymi. Przepisy weszły w życie 18 czerwca. Tego dnia reklamy z okien mieszkań miały zniknąć. Wojewoda zapowiedział egzekwowanie przepisów przez nadzór budowlany. Ale okazuje się, że nie wszyscy dostosowali się do nowych zarządzeń. Reklamy na oknach można spotkać nawet w samym centrum, np. na kamienicy przy Al. Jerozolimskich 33, tuż obok dawnego hotelu Forum (wisi tu osławiona reklama Maximusa z kobiecymi majtkami). Reklama wisi też po przeciwnej stronie, na kamienicy pod nr 42. Wiszą też na rogu Kruczej i Alej, Brackiej, Kopernika, Targowej, na rogu Nowego Światu i Świętokrzyskiej, na Marszałkowskiej 105, Puławskiej 43, Jagiellońskiej 22 itd.
- Do środy zidentyfikowaliśmy 21 takich reklam. Wobec 15 wszczęliśmy już postępowanie w celu ich usunięcia. U pozostałych ustalamy właściciela i inwestora - mówi Alina Celińska, wicedyrektor stołecznego PINB. Procedura będzie jednak trochę trwała, określa ją Kodeks Postępowania Administracyjnego. - Musimy ją przejść punkt po punkcie tak, by była nie do obalenia w sądzie - mówi Celińska.
Może ona prowadzić do nałożenia na oporną wspólnotę grzywny nawet do 50 tys. zł lub usunięcia reklamy na jej koszt. Wadą jest czas - procedura może zająć nawet kilka miesięcy. Z tego właśnie mogą korzystać wspólnoty, które za każdy miesiąc ekspozycji reklamy biorą niemałe pieniądze - zdemontują reklamy w ostatniej chwili przed ukaraniem ich grzywną przez PINB.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Choć to nielegalne reklamy wciąż zasłaniają okna