Nie piją, nie spóźniają się i nie straszą, że bez wyższej pensji wyjadą do Londynu. Lada dzień w Katowicach zacznie się budowa pierwszego domu rękami budowlańców z Chin. Cieszą się narzekające na brak rąk do pracy firmy. Narzekają związkowcy.
Na tę ostatnią sprawę zwracają uwagę przede wszystkim związkowcy. Robotnicy z Chin kojarzą się im ze zorganizowanym międzynarodowym wyzyskiem pod kontrolą mafii. I z obozami pracy, gdzie ludzie harują jak bydło bez żadnej możliwości sprzeciwu.
- To psucie rynku pracy. Wiadomo, że Chińczyk, który pracuje za tradycyjną miseczkę ryżu, jest tańszy od Polaka. Płaćmy im tyle samo co naszym pracownikom i zobaczymy, kogo wtedy wybierze pracodawca. Wciąż mamy bardzo dużo fachowców, którzy nie potrafią znaleźć pracy, więc po co sprowadzać ich z Azji - denerwuje się Jacek Smagowicz z Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność".
Andrzej Kaszubski z firmy EuroChiny, która stoi za planami ściągnięcia Chińczyków do Katowic, odpowiada na to argumentem, że robotnicy z Chin są o 30-40 proc. bardziej wydajni od polskich. - Nie piją, są zdyscyplinowani, a pracodawca może być pewien, że zawsze przyjdą do pracy - przekonuje.
Z tego powodu katowickie przedsiębiorstwo planuje nie tylko sprowadzić robotników na swoje budowy. Oferuje także pośrednictwo przy imporcie chińskich robotników. - Do tej pory nikt nie świadczył takich usług na Śląsku. Chodzi nam głównie o fachowców z branży budowlanej. Sami przekonaliśmy się, że znalezienie ich na miejscu często graniczy z cudem. Choć jeśli będzie zapotrzebowanie na pracowników z innych dziedzin, też nie ma problemu. Już teraz prowadzimy zaawansowane rozmowy z dwoma śląskimi firmami. Chodzi o kilkuset pracowników - mówi Kaszubski.
EuroChiny znalazły azjatyckiego partnera, który na miejscu pomaga znaleźć odpowiednich fachowców. Koszt sprowadzenia jednego robotnika to ok. 2 tys. zł. Tyle kosztuje bilet lotniczy oraz załatwienie wszystkich formalności związanych z pozwoleniem na pracę i wizami. Cała procedura trwa od dwóch do trzech miesięcy.
Chińscy robotnicy mają nie tylko wypełnić lukę po polskich fachowcach, którzy w ostatnich kilku latach wybrali pracę na Zachodzie. Ich głównym atutem ma być wynagrodzenie, nawet o jedną trzecią niższe od tego, które dostają Polacy. Miesięczna pensja niewykwalifikowanego robotnika to 600 dolarów, a doświadczonego brygadzisty ze znajomością angielskiego - 900.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Chińczycy budują, a nie piją i nie straszą