Takiego bałaganu już dawno nie było. Sprzedający mieszkania zachodzą w głowę: czy płacić grube pieniądze za sporządzenie świadectwa energetycznego? Czy będzie go żądał notariusz, bank, biuro pośrednictwa? I gdzie szukać specjalisty, który przygotuje certyfikat?
Nowe przepisy dziennik przetestował na własnej skórze. Dziennikarze wystawili na sprzedaż 42-metrowe mieszkanie w bloku z wielkiej płyty, na łódzkim Karolewie. "Zabawę" zaczęlii od poszukiwań odpowiedniego specjalisty. I od razu zaczęły się schody.
Okazało się, że Ministerstwo Infrastruktury do dziś nie przetłumaczyło na język polski stosownych norm, nie wybrało też programu komputerowego, za pomocą którego byłyby sporządzane świadectwa. Nie można więc było dokończyć szkoleń. Resort nie ustalił też jeszcze terminu pierwszego państwowego egzaminu dla audytorów. W związku z tym, w całym regionie nie ma ani jednego absolwenta z odpowiednimi papierami.
Teoretycznie już dziś świadectwo mogą wystawić osoby z uprawnieniami wykonawczo-projektowymi, m.in. specjaliści od ogrzewania, wentylacji, klimatyzacji. Jednak w kilkunastu firmach dziennikarzom "Polski Dziennika Łódzkiego" nie udało się znaleźć odpowiedniego fachowca. Dopiero w łódzkim biurze Plus Art dostali numer komórki do zaprzyjaźnionego specjalisty od ogrzewania. - Możemy się umówić najwcześniej na luty, jestem zawalony robotą - zaznaczył mężczyzna. - Będzie to kosztowało około 800 złotych plus VAT.
Trochę dużo. A poza tym mamy wątpliwości, czy świadectwo na pewno do szczęścia jest potrzebne. Trzeba to sprawdzić. Na pierwszy ogień idą biura obrotu nieruchomości.
- Hm, z tym jest pewien problem - oświadcza zakłopotany damski głos w biurze "Sukces" w Łodzi. - Z tego co wiem, nie ma jeszcze rozporządzeń. Mamy początek roku, na razie żaden notariusz nie zażądał od nas certyfikatu. Proszę złożyć ofertę, zanim znajdzie się kupiec, na pewno sprawa się wyjaśni.
Sprawdzamy dalej. Czy można podpisać umowę sprzedaży bez ważnego certyfikatu? W łódzkiej kancelarii notarialnej Anny Bald usłyszeliśmy, że świadectwo nie jest potrzebne do sporządzenia aktu, więc jeśli nie wymaga go kupujący, to nie ma problemu.
Wygląda na to, że świadectwami nie warto zaprzątać sobie głowy, a tym bardziej wydawać na nie pieniędzy. Zwłaszcza że specjaliści od rynku nieruchomości nie przewidują szczególnego ich wpływu na ceny mieszkań - pisze "Polska Dziennik Łódzki".
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Certyfikat energetyczny to niewypał