Zdolności produkcyjne przemysłu cementowego w Polsce pozwolą zaspokoić potrzeby krajowego budownictwa - zapewnia Ernest Jelito, prezes Górażdże Cement, w rozmowie z Tomaszem Elżbieciakiem.
- Ubiegły rok miał przynieść znaczące ożywienie w budownictwie. Te prognozy nie doszły jednak do skutku.
- Branża oczekiwała, że zużycie cementu wyraźnie wzrośnie dzięki inwestycjom współfinansowanym z nowego budżetu unijnego. Jednak projekty drogowe i kolejowe nie osiągnęły zakładanego wcześniej tempa. Ponadto duże znaczenie miała nowelizacja Prawa zamówień publicznych, która przyhamowała inwestycje samorządowe.Nie mamy pełnych danych za ubiegły rok, ale branża szacuje, że zakończył się on sprzedażą cementu na poziomie zbliżonym do 2015 r. lub niewiele większym. Sam ten fakt może cieszyć, choć miniony rok był rokiem niespełnionych oczekiwań.
- Czy perspektywy na 2017 r. są już bardziej optymistyczne?
- Spodziewamy się, że pierwsza połowa 2017 r. nie będzie się znacząco różniła od ubiegłego roku, ale w drugiej będzie już widoczne ożywienie. Finalnie ten rok może przynieść wzrost sprzedaży cementu o 3-4 proc.Oczekujemy, że w najbliższych latach nie będzie tak wyraźnego szczytu zapotrzebowania na cement jak w ubiegłej perspektywie unijnego budżetu. Popyt rozłoży się w czasie, co będzie mieć swoje plusy - również dla zamawiających i firm wykonawczych.
- Zatem nadchodzące lata nie przyniosą już rekordowych wyników dla branży?
- Ogólnie największego zapotrzebowania na cement oczekujemy w 2018 r., ale będzie ono znacznie niższe od rekordowego poziomu z 2011 r., gdy popyt sięgnął blisko 19 mln ton. Nie sądzę, aby w najbliższych latach rynek osiągnął jeszcze taką skalę.Trzeba jednak pamiętać, że zdolności produkcyjne przemysłu cementowego w Polsce wynoszą ok. 24 mln ton, więc branża nie ma żadnych problemów z zaspokojeniem potrzeb krajowego budownictwa.
W dalszej części rozmowy czytaj:
- jakie wyzwania stoją przed producentami cementu,
- jak radzą sobie z kosztami.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Cement, rynek, koszty