Braki kadrowe w nadzorze budowlanym dają sie coraz mocniej we znaki. Los największych inwestycji leży w rękach kilkudziesięciu niedoświadczonych inspektorów budowlanych - będą nadzorować wszystkie budowle związane z Euro. Najstarszy stażem ma za sobą ledwie rok pracy i pewnie niedługo odejdzie do lepiej płatnej pracy.
Problemem jest nie tylko zbyt mała liczba ludzi. Kadry WINB składają się niemal wyłącznie z ludzi, którzy dopiero co skończyli studia i na razie zdobywają doświadczenie w pracy inspektora nadzoru - czytamy w dzienniku.
- Oprócz mnie, zastępcy i czterech kierowników działów, jest piętnaście osób, które pracują ok. rok czasu oraz drugie tyle tych, którzy nie pracują dłużej niż trzy miesiące. Najgorsze jest to, że ci z rocznym doświadczeniem pewnie niedługo odejdą i znów będę musiał przyjmować żółtodziobów - narzeka w "GW" Żbik.
Jego zdaniem musi upłynąć przynajmniej rok czasu, żeby nowy pracownik zdobył na tyle duże doświadczenie, by całkowicie samodzielnie być w stanie podejmować decyzje i przeprowadzać kontrole.
Rotacja jest tak ogromna, bo niemal każdy w miarę doświadczony inspektor bez problemu znajduje pracę u developera. Bardziej atrakcyjne finansowo są nawet posady w krakowskim magistracie, który również wysysa pracowników nadzoru budowlanego - wjaśnia krakowski dodatek do "GW".
Przyjmowany do pracy w WINB na stanowisko inspektora może liczyć na pensję w wysokości 1400 zł brutto. Magistrat daje mu już tysiąc zł więcej. Tymczasem developerzy, którzy przechwytują młodych inżynierów, kuszą ich pensjami rozpoczynającymi się od trzech tysięcy zł.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Braki kadrowe w nadzorze budowlanym