Rozstrzyganie przetargów w Polsce sięga absurdu. Konkurenci skupiają się nie na budowaniu najatrakcyjniejszych ofert, ale na tropieniu błędów, choćby interpunkcyjnych przeciwników w przetargu. Przez to drożej budujemy drogi
Przetarg na wrocławski most to tylko jeden z wielu przykładów przetargów, które przeciągają się w nieskończoność i kończą kontrowersyjną decyzją. Podobne wpadki zdarzają się w całym kraju. Bo takie jest polskie prawo zamówień publicznych. Doprowadziło ono do sytuacji, w których oferty liczące po kilkadziesiąt tomów są uznawane za nieważne, bo na jednej z tysięcy stron pojawiła się drobna pomyłka.
Startujące w przetargach firmy do perfekcji opanowały sztukę przeciągania procedury. Zdarza się, że grają na zwłokę, bo chcą np. skończyć inny kontrakt. Typową zagrywką jest wówczas słanie zapytań do inwestora o uściślenie specyfikacji przetargowej.
Czasami wina za absurdalne wpadki leży po stronie instytucji, która przetarg organizuje. - Na Podlasiu inwestor polecił wykonawcom, by wykazali, że posiadają piłę o mocy 2,8 kW, bo w ramach budowy drogi miało być wyciętych kilkadziesiąt drzew. Jedna z firm w wykazie sprzętu umieściła piłę o mocy 2,5 kW. To była najtańsza oferta, ale przez różnicę tych trzech dziesiątych kW w mocy piły została odrzucona jako niezgodna ze specyfikacją - mówi w dzienniku Wojciech Malusi, prezes Ogólnopolskiej Izby Gospodarczej Drogownictwa.
Przepisy prawne innych państw nie dopuszczają do podobnych absurdów. Przykładowo w Portugalii w wypadku inwestycji ważnych z punktu widzenia państwa stosuje się rygor natychmiastowej wykonalności. Przetarg jest rozstrzygany i firma zwycięska zaczyna prace. Przegrani rywale mogą domagać się ewentualnych odszkodowań na drodze sądowej. Ale nie ma problemu z opóźnianiem inwestycji przez niekończące się protesty.
- W Niemczech też się mówi, że przepisy są zbyt skomplikowane. Ale protestów nie ma tyle co w Polsce. Z prostego powodu: jeżeli firma chce zgłosić jakieś uwagi, musi to zrobić niezwłocznie po otwarciu ofert, czyli w ciągu dwóch-czterech dni. Przez tak krótki termin większość wykonawców traci możliwość składania odwołań - komentuje w "Gazecie Wyborczej" Peter Daszkowski z kancelarii prawnej Beiten Burkhard specjalizującej się w przetargach.
Ministerstwo Infrastruktury już zapowiada, że znowelizuje Prawo Zamówień Publicznych, tak by było bardziej racjonalne. - Jeśli chcemy na czas wybudować drogi na Euro 2012, musimy uprościć procedury zmierzające do wyłonienia wykonawców - mówi w "GW" Andrzej Panasiuk, podsekretarz stanu w Ministerstwie Infrastruktury. - Przepisy będą bardziej elastyczne. Z powodu drobnych błędów czy zwykłych omyłek rachunkowych nie będą odrzucane najbardziej korzystne oferty, tak jak się to stało z mostem we Wrocławiu. Zamawiający będzie mógł je po prostu poprawić. Z drugiej strony zaostrzymy kary dla niesolidnych wykonawców - podkreśla Panasiuk.
Jeżeli firma podpisze umowę, a potem okaże się, że nierzetelnie prowadzi prace, straci wadium i na trzy lata zostanie wykluczona z rynku zamówień publicznych.
KOMENTARZE (0)
Do artykułu: Absurdalne błędy blokują budowy dróg